Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Samanta Schweblin - Bezpieczna odległość

Amanda nie wie, gdzie jest, wszystko jest zamazane, ale rozmawia z nią David, jak się okazuje, syn jej znajomej, Carli. Prosi, żeby przypominała sobie rzeczy, które wydarzyły się pewnego letniego dnia. Wynajęty na tydzień dom na prowincji, basen, wizyta Carli, która opowiada bardzo niepokojącą historię o swoim małym synku, Davidzie i dziwnej chorobie, rosnące poczucie zagrożenia i konieczność kontroli odległości, w jakiej jest od Amandy jej córka, mała Nina. Dialog robi się coraz dziwniejszy i poszarpany, Amanda umiera, ale przed śmiercią usiłuje upewnić się, że jej córka jest bezpieczna oraz wyjaśnić, co się stało.

W zasadzie przeczytałam w jedno popołudnie, bo miałam ogromne ciśnienie, żeby wyjaśniła się zagmatwana formą fabuła. Problem w tym, że to - ponownie - metaforyczna opowieść o zagrożeniu argentyńskiej prowincji przez nadmiar pestycydów w rolnictwie, co prowadzi do chorób, również genetycznych. Trudno mi to traktować jak powieść, raczej eksperyment formalny. Oryginalny tytuł “Fever dream” chyba lepiej oddaje to, o czym jest książka.

Inne tej autorki.

#129

Napisane przez Zuzanka w dniu Friday December 23, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, panie, sf-f - Skomentuj


Ottessa Moshfegh - Mój rok relaksu i odpoczynku

Rok 2000. Narratorka ma dwadzieścia parę lat, skończyła studia prestiżowej uczelni, pracuje w galerii sztuki, ale nie musi pracować, bo odziedziczone po rodzicach pieniądze dają jej wystarczająco środków, żeby nic nie robić. A czego nie wie lub nie ma, to dowygląda - jest klasycznie śliczną blondynką, nosi rozmiar 34 bez żadnego wysiłku, w szafie ma designerską odzież i buty. Ma tylko jedno marzenie - zasnąć i przespać rok, żeby obudzić się bez traumy po śmierci ojca (rak) i matki (samobójstwo lub nieszczęśliwy wypadek zmieszania alko z dragami) oraz nieudanym, jednostronnym związku z niejakim Trevorem; nie znajduje radości w niczym - w pracy, w przyjaźni, zabawie czy seksie. Mimo sprzeciwu najlepszej/jedynej przyjaciółki Revy, której narratorka nawet nie lubi i w głębi duszy nią pogardza, gromadzi podstępem zapas środków psychoaktywnych i próbuje odciąć się od świata, przespać całe zło, które jej się w życiu przytrafiło. Niespecjalnie dobrze jej to idzie, środki uspokajające, nasenne i przeciwbólowe nie działają na nią tak, jakby chciała, uodparnia się na niektóre, włączają się efekty uboczne typu halucynacje czy zaniki świadomości, po których budzi się bez wiedzy, co właśnie zrobiła. Zostawię Was bez pointy, która jest zaskakująco świeża i dość niespodziewana, idźcie czytać, bo to książka, od której nie można się oderwać, ironiczna, czasem obrazoburcza, dekonstruująca mit amerykańskiego sukcesu i aspirowania do niego czy obrazu szczęśliwej rodziny.

Inne tej autorki:

#128

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday December 20, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Skomentuj


Margaret Atwood - Kobieta do zjedzenia

Marian pracuje w firmie, zajmującej się ankietowaniem rynku na potrzeby klientów. Świat kobiet i mężczyzn jest w niej skrzętnie oddzielony, również oddzielony jest świat “dziewic” i mężatek, tym bardziej, że te drugie zwykle znikają z firmy, kiedy wychodzą za mąż. Wynajmuje piętro u Tej z Dołu, kobiety mieszkającej samotnie z dzieckiem; mieszkanie współdzieli z Ainsley, z którą ją niewiele łączy, poza dawną, raczej przebrzmiałą przyjaźnią. Jest w związku z niezwykle uporządkowanym Peterem, który ma w życiu poukładane wszystko, podobnie jak jej przyjaciółka ze studiów, Clare, która właśnie spodziewa się trzeciego dziecka. Zastępując w pracy brakujące ankieterki, przeprowadza wywiad z Duncanem, młodym człowiekiem w spektrum, który przyciąga ją do siebie innym sposobem postrzegania świata. Peter, który czuje, że Marian zaczyna mu się wymykać, oświadcza się i zostaje bezrefleksyjnie przyjęty, bo tak przecież trzeba. Jednocześnie Ainsley decyduje się na zajście w ciążę z przypadkowym znajomym, wdrażając w życie misterny plan samotnego macierzyństwa, zaś Marian zaczyna postrzegać jedzenie jako części ciała, zbliżone strukturą i fakturą, przez co traci apetyt i czuje się rozłączona z własnym ciałem. Całość okraszona jest wielopiętrowymi dialogami Marian z Duncanem, Ainsley, Peterem, Clare o roli kobiety i o tym, jak świat wyznacza tory, po których można się poruszać.

Dużo o tej powieści słyszałam, sama nie wiem, na co się nastawiłam, ale na pewno nie na metafory; zapewne już wspominałam, że nie jestem w metafory mocna. Jest o dysocjacji umysłu od ciała (zasugerowanym przejściem z narracji pierwszoosobowej do trzecioosobowej), uprzedmiotowieniu aż do poczucia, że jest się tym, co się je, żeby w finale wszystko wróciło do normy. Drugoplanowo akcja przeplatana jest kąśliwymi obserwacjami kobiet i stosunków damsko-męskich w latach 60.

Inne tej autorki tutaj.

#127

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday December 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Ruth Rendell - Demon w mojej wyobraźni

Arthur Johnson od lat wynajmuje pokój w londyńskiej kamienicy na przedmieściach. Na zewnątrz jest kostycznym i skrupulatnym księgowym, pomaga właścicielowi budynku przy zbieraniu opłat, ale w środku aż wrze w nim od hamowanej brutalności. Raz na jakiś czas ukradkiem przemyka się do piwnicy, bo zna na pamięć rozkład dnia pozostałych mieszkańców i odkrywa na leżącym tam manekinie, ubranym w damskie ciuszki, scenkę, w której manekin zostaje uduszony. Niestety, pojawienie się nowego lokatora - Anthony’ego Johnsona - psuje ten zawór bezpieczeństwa. Uczynny Anthony, notabene piszący doktorat o psychopatii, oczyszcza piwnicę, żeby zrobić ognisko dla mieszkańców okolicy z okazji rocznicy Spisku Prochowego (“remember, remember, the 5th of November”). Arthur dokonuje więc kolejnej zbrodni, tym razem nie udawanej i zabija przypadkiem żonę jednego z lokatorów. W celu ukrycia zbrodni zaczyna kontrolować korespondencję Anthony’ego i przypadkiem ingeruje w jego życie prywatne.

W tle pojawia się sporo wątków obyczajowych - pozamałżeński związek Anthony’ego i pewnej mężatki, niewierność zamordowanej Very Kotowski (sic!), brud i bieda w lokalach na wynajem, alkoholizm i jego konsekwencje, toksyczne wychowanie, wreszcie - jak to częste u Rendell - sprawiedliwość zostaje wymierzona na skutek przypadku.

O jakości tłumaczenia tej książki najlepiej przemawia to, że nie pojawia się w ogóle nazwisko tłumacza (1997 to nie był najlepszy czas w kwestii tłumaczeń). Zła odmiana personaliów (święto “Guy Fawkesa”) czy niezrozumienie idiomów (“najlepszym środkiem czyszczącym jest “tłuszcz z łokci”) pojawiają się nader często.

Inne tej autorki; przeczytałam też ponownie ”Simisolę”.

#124-125

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday December 13, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie - Skomentuj


Joan Didion - Rok magicznego myślenia

30 grudnia życie Didion w jednej chwili się zmieniło - nagle, podczas przygotowywania kolacji, John, jej mąż, również pisarz, stracił przytomność. Błyskawicznie wezwane pogotowie przez kilkadziesiąt minut go reanimowało, po czym został odwieziony do szpitala, gdzie uznano go za zmarłego w wyniku ataku serca. Świat autorki podzielił się na przed i po, chociaż nie była w stanie przeżywać klasycznych faz żałoby, bo chwilę wcześniej jej jedyna córka trafiła do szpitala z ciężkim zapaleniem płuc, a potem sepsą, po której zapadła w śpiączkę. “Rok magicznego myślenia” to próba odtworzenia tego roku - śmierci męża, śpiączki córki, pogrzebu, operacji neurologicznej córki (powikłania po wcześniejszym leczeniu spowodowały krwotok w mózgu), prób radzenia sobie z tym wszystkim - w formie skojarzeń wywoływanych nawet zupełnie niewinnymi sytuacjami. Magiczność przejawia się w myśleniu Didion - czy mogła zrobić coś, żeby zapobiec tragedii, lepiej wykorzystać czas razem, przewidzieć, że coś takiego może się stać; magiczość to próba przejścia przez jakiś ciąg rytuałów, na końcu którego - wbrew logice i rozsądkowi - jej mąż do niej powróci. To opowieść o czasowej utracie rozsądku w sytuacji, kiedy trzeba żyć tak, jak się żyło wcześniej, ale nic nie jest takie, jak wcześniej. O “trzymaniu się” w sytuacji, kiedy straciło się wszystkie życiowe stabilizatory. O samotności mimo wsparcia otoczenia, bo niczyj inny ból lub strata nie jest taka sama. O tym, że nie da się na taką sytuację przygotować, przemyśleć jej, zaplanować. I, na koniec dnia, opowiedzieć o tym osobie, która odeszła.

Nie możemy też przewidzieć (i w tym leży sedno różnicy między żalem wyobrażonym i żalem rzeczywistym) niemającej końca nieobecności, która następuje później; pustki; zupełnego przeciwieństwa sensu; nieubłaganego pochodu chwil, kiedy będziemy się zmagać z doświadczeniem całkowitej bezsensowności.

#121

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday December 4, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, biografia, panie - Skomentuj


Magdalena Mikołajczyk - Jestem dość

Jeśli macie wrażenie, że mignęło już Wam gdzieś to hasło, to macie rację. Od prawie roku Magda (@matkojedyna) publikuje na instagramie pod #jestemdość sceny ze swojego życia (publikuje dłużej, ale wcześniej z innymi #), przy okazji których wyjaśnia, czemu to, jaka jest i co robi, jest dość. Książka to nieco dłuższa forma takich historii, mniej tu i teraz, bardziej jak się to Magdowe poczucie bycia w sam raz trudno i mozolnie wykuwało. I nie jest to poradnik! Nie chcę trywializować, że pokolenie X ze wszystkimi tego konsekwencjami (“mieszkaliśmy w jeziorze, nikt nie narzekał”), scena kabaretowa, depresja, onkologicznie chore dziecko i fantastyczne mechanizmy kompensacji, żeby sobie z tym poradzić; Magda napisała o tym z samego dna serca, jak dojść do takiego momentu w życiu, żeby mimo wszystkiego, co się przydarza, oczekiwań innych i własnych, poczuć się taką zupełnie wystarczającą. Tego nie da się streścić jak fabuły thrillera. Czytałam czasem przełykając łzy, czasem chichocząc pod wąsem, często dokładając mentalną zakładkę, że ja też, też tak mam, też dążę do takiego momentu, że brzydkie kółko[1] mnie nie wyprowadzi z równowagi. Zachwycam się trójwymiarową okładką i tym, że jednocześnie z pisaniem książki Matkojedyna publikowała na instagramie, bez powtórzeń, bez kopiuj-wklej, nie wiem, jak to robiła, trzech osób za mało. Idźcie kupić, doskonała rzecz na grudzień i nie tylko (polecenie niesponsorowane).

[1] Nie mam w sobie dość siły, żeby zrobić sobie tutaj wiwisekcję, co mnie ukształtowało w perfekcjonistkę (wiecie, ten komiks, co to “ale ty przecież nic nie robisz”), ale walczę z tym, zrobione jest lepsze od doskonałego. Lata temu eks-firma, obserwując wypalenie zawodowe u sporej części pracowników, wysłała i mnie na spotkanie z kołczinią (taki plasterek na złamaną nogę). Spotkanie całkiem niegłupie, o oczekiwaniach i perspektywach, decyzjach i poczuciu sprawczości, jak już przeszłam przez ćwiczenia oddechowe, żeby uspokoić kolejny atak paniki, kołczini zaproponowała mi wizualizację, żebym narysowała kółko, podzieliła na ileś części, przypisała do części… Narysowałam więc kółko, skrzywiłam się, powiedziałam “żenada, ja to nawet prostego kółka nie umiem narysować”, po czym kołczini zapytała mnie, dlaczego jestem dla siebie taka nieprzyjemna. Czy skarciłabym kogokolwiek, kto podczas spotkania narysowałby krzywo kreskę? Zapewne nie. A siebie właśnie trzasnęłam metaforycznym plaskaczem, bo brzydko narysowałam kółko. Wracając z przydługiej dygresji, nie bądźcie jak ja wtedy, tylko jak Magda teraz. Bądźcie dość.

#120

Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday December 1, 2022

Link permanentny - Tagi: panie, 2022 - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 1