Więcej o
panie
Prawie współcześnie; Apple ma wypuścić nowy, rewolucyjny model iPhone'a. Konkurencyjna firma, Commspan, usiłuje znaleźć rozwiązanie równie rewolucyjne, a przynajmniej na tyle dobre, żeby zaistnieć na rynku. Pracująca w firmie Briddey, oprócz mnóstwa spotkań związanych ze strategią dla nowego produktu, ma na głowie skomplikowaną sprawę prywatną do przeprowadzenia - musi poinformować bardzo tradycyjną, irlandzką rodzinę, że jej narzeczony - Trent, rzutki menedżer z tej samej firmy, obiekt zazdrości wszystkich korporacyjnych plotkarek - zaproponował wspólne przejście przez procedurę EED jako preludium do zaręczyn. EED jest drobną, aczkolwiek wymagającą narkozy operacją mózgu, dzięki której której zakochani mogą czuć empatycznie swoje uczucia. Briddey jest zachwycona (rzadko który dżentelmen zgadza się na taki dowód miłości), ale też zaniepokojona, bo wie, że jej rodzina będzie przeciw. Okazuje się, że nie tylko rodzina - po piskach zachwyconych, rozplotkowanych korporacyjnych koleżanek, słyszy głos przeciw od biurowego nerda, C.B., świetnego specjalisty o dziwnych zwyczajach (chyba śpi w swoim laboratorium w piwnicy, a na pewno się nie czesze). Mimo silnej grupy zniechęcającej, w wielkiej tajemnicy (uniknąć plotkarek, uniknąć moralizującej rodziny) Briddey rzuca się głową naprzód w nowe perspektywy związku, tyle że kiedy budzi się z narkozy, okazuje się, że nie wszystko poszło jak trzeba. Zamiast czuć uczucia Trenta, słyszy w głowie głos C.B. Od tego momentu kończy się jej spokój - boi się, że Trent odbierze to jako zdradę, chociaż wcale z C.B. nic jej nie łączy; gorzej - do głosu C.B. zaczynają dołączać inne, więc nawet w swoim umyśle Briddey nie może być sama.
To nie jest tylko historia o skomplikowanym romansie (ale jakimż - Willis konstruuje niesamowity nastrój, zaraz zaczynam czytać ponownie wszystkie sceny w bibliotece!), a o prywatności. W epoce ciągłego bycia on-line trudno się ukryć i móc planować tylko w oparciu o swoje potrzeby. Ba, ukrywanie się oznacza dla wielu ściśle obserwujących, że ktoś ma kłopoty i jeszcze trudniej się od nich odgonić. Owszem, Briddey jest bezwolna jak owca - nie umie odłożyć dzwoniącego telefonu, nie umie nie reagować na kilkadziesiąt sms-ów i wiadomości na komunikatorach, nie umie zamknąć drzwi przed wpychającą się wszędzie rodziną, a Trentowi - który obiektywnie wcale nie zachowuje się jak nieprzytomnie zakochany, a raczej jak kontrolujący policjant - pozwala na zarządzanie jej czasem; nie zmienia to faktu, że to celna obserwacja nurtu społecznego epoki smartfonów.
To, co potencjalnie może przeszkadzać, to objętość książki, mocno nasycona powtarzającymi się motywami (kolejna ucieczka, nadopiekuńcza siostra naruszająca prywatność 9-letniej córki, setka przeszkadzających ludzi po drodze) - akcja raczej się wlecze, pewnie bez straty można by ją skoncentrować. Za to koniec jest nagły i taki... ale jak to. Na tle innych książek nazwałabym tę udanym crossoverem "Nie licząc psa", "Przejścia" i Przewodnika stada" (na szczęście z happy endem).
Inne tej autorki tutaj.
#68
Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday October 26, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, panie, sf-f
- Skomentuj
Weronika, psycholożka, oderwana od kanapy w deszczową niedzielę, niechętnie jedzie na spotkanie z policją. Irytujący policjant prosi ją o ocenę poczytalności młodej kobiety, Edyty, którą pogotowie przywiozło do szpitala w trakcie ataku paniki - podobno (a badania lekarskie to potwierdziły) była w ciąży, ale już nie jest, a nie ma dziecka. Weronika jest niechętna, bo sytuacja nakłada się na jej prywatną traumę - rok wcześniej urodziła dziecko, które zmarło po kilku godzinach, ale - po różnych zwrotkach akcji - decyduje się Edycie (i jednocześnie policji, która podejrzewa dzieciobójstwo) pomóc. W dusznej atmosferze ciasnych poznańskich domów psycholożka i policjant nie tylko rozwiązują sprawę, ale i nawiązują bardziej bliskie kontakty.
W tle dokładny geograficznie Poznań - szpital na Polnej, szpital Raszei, kancelaria notarialna na Matejki, domek w podpoznańskiej Dąbrówce, Stare Miasto, plomby na Ogrodowej i Zwierzynieckiej. Nie spodobał mi się dziwny wątek kotki Weroniki, rodzącej kocięta, zapewne niebagatelny dla akcji, ale rozwiązany w sposób dla mnie nieprzyjemny. Klimat raczej mroczny, zdecydowanie nie na końcówkę ciąży i połóg.
Inne tej autorki tutaj.
#67
Napisane przez Zuzanka w dniu Saturday October 22, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, panie, kryminal
- Skomentuj
Napisaną po 5 latach kontynuację "Hotelu Belle Rouen" przeczytałam 3 lata po poprzednim tomie i fakt, że napisałam o tym notkę upewnia mnie po raz kolejny, że mam absolutną (i jakże ekonomiczną) umiejętność zapominania fabuły, bo dałabym się pokroić, że w życiu książki na oczy nie widziałam. A jednak. U mnie minęły trzy lata, a akcja zaczyna się jakiś tydzień po zakończeniu poprzedniego tomu - Emma pisuje do lokalnej gazety kolejne reportaże o tym, co się jej przydarzyło. A raczej nie pisuje, bo po napisaniu dwóch części straciła wenę i skupia się na wyjaśnieniu tajemnicy zaginięcia dziecka w hotelu Belle Rouen metodą opisaną w poprzednich tomach - chodzi od człowieka do człowieka (również obcych), zadaje pytania nie wprost i - co ciekawe - dociera do sedna. Pomaga jej w tym przypadek - do La Porte przyjeżdża po ponad 20 latach ojciec zaginionego dziecka, a w hotelu Paradise pojawia się cwaniakujący młodzieniec, któremu Emma nie ufa. Sprawa kończy się krwawo, na szczęście omijając dziewczynkę; nie wiem, czy autorka nie szykuje kolejnego (albo i kolejnych dwóch) tomu.
Jak nie dla wyjaśnienia tajemnicy, tak dla dusznego, letniego klimatu małych amerykańskich miasteczek i ich czasem ekscentrycznych mieszkańców warto spędzić czas na czytaniu. W tle 90-letnia ciotka Aurora popija kolejne koktaile, przyrządzone przez Emmę z kradzionego alkoholu (chętni mogą wyłuskać przepisy). Brat Emmy - Will - ze swoim przyjacielem Millem przygotowują kolejne przedstawienie, chociaż nie ma wielkiego wpływu na akcję; jest za to pół samolotu, chmury, a lokalne dziewczęta pląsają w strojach baletowych na próbach. Pani Graham pysznie gotuje, co autorka pieczołowicie wylicza każdego dnia, niezadowolona jest tylko chimeryczna rezydentka, panna Bertha, której Emma psuje każdą potrawę za pomocą ostrych papryczek i sosu rokforowego. Kiepską matką okazuje się tym razem współwłaścicielka hotelu, pani Davidow, która swoją dziwnie się zachowującą córkę Ree-Jane każe odwieźć do szpitala psychiatrycznego.
Inne tej autorki tutaj.
#64-65
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday October 10, 2016
Link permanentny -
Tagi:
panie, 2016, kryminal -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Wakacje przed 5. rokiem Harry'ego w Hogswarcie. Harry, z depresją po śmierci kolegi i spotkaniem oko w oko z Voldemortem, odizolowany od pozostałych czarodziejów i przyjaciół, kiśnie na Privet Drive. I kisłby tak całe wakacje, jakby nie pojawili się nagle Dementorzy; Harry'emu udało sie udaremnić ich atak na Dudleya, ale w konsekwencji wuj z ciotką się wściekli, a do tego z Ministerstwa Magii przyszło wezwanie na przesłuchanie. Cała ekipa magów wyjmuje Harry'ego z domu wujostwa i eskortuje go do tajnej kwatery Zakonu Feniksa, mieszczącej się w domu Syriusza Blacka. Przesłuchanie kończy się sukcesem, Harry wraca do Hogwartu, chociaż jest wściekły na cały świat, bo nikt - poza Zakonem Feniksa i ignorującym go - nie wiadomo czemu - Dumbledorem.
Nowy rok upływa na walce z przysłaną przez Ministerstwo Magii nową nauczycielką - panią Umbridge, która zamiast obrony przed czarną magią każe im czytać książkę, Harry'ego brutalnie karze za krnąbrność, a całą szkołę zaczyna na mocy przyznanej władzy skutecznie niszczyć. Nie pomaga, że Dumbledore jest niedostępny, a Hagrida najpierw nie ma, a potem wraca z tajemnicą i niespecjalnie ma dla młodzieży czas. Dodatkowo z polecenia Dumbledore'a ciągle nielubiany Snape uczy Pottera ochrony umysłu, ponieważ Harry ma sny, w których widzi to, co widzi Voldemort; niestety niechęć jest silniejsza niż rozsądek, a ciekawość zmusza Harry'ego do zagłębiania się w sny.
W tym tomie równie silnie odczuwałam irytację zachowaniem Harry'ego (o, jakże nie jestem gotowa na wiecznie nakręconego nastolatka w domu), co znużenie prowadzeniem akcji metodą "każdy zna kawałek, ale nikt nikomu nic nie mówi".
Inne tej autorki tutaj.
#63
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday September 25, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, panie, sf-f
- Skomentuj
Sonia Gasztołd, z TYCH Gasztołdów, wiedzie ustabilizowane życie - tu inspirujące spotkanie, tu intelektualna rozmowa, tu ciekawa propozycja pracy w prestiżowym zawodzie scenografki, uczynna córka (potem pojawia się ta mniej miła), w odwodzie cierpliwy kochanek (nic to, że z prawowitą małżonką), do momentu, kiedy w trakcie rekreacyjnego pobytu w sanatorium łamie nogę. Noga połamana paskudnie, lokalny chirurg z kurortu odmawia leczenia, ale Sonka się nie poddaje i przez prawie 2 lata walczy o to, żeby nogę uratować.
I jak samą akcję bym wytrzymała, tak to, co dzieje się dookoła, jest nie do zniesienia, bo jest pretekstem do podzielenia się opiniami (choć może lepszym określeniem są "rozrachunki") Sonki/alter ego autorki o wszystkim dookoła; ocena pojawia się w przemyśleniach bohaterki lub w dialogach, zamaskowana jako fikcja. Rzadko kiedy czytanie sprawia mi przykrość, a tutaj brnęłam w kolejne rozdziały coraz bardziej zniesmaczona. "Sonka" tęskni za cudownymi układami z PRL-u (nawet mimo tego, że jeden z jej byłych mężów był tzw. wywiadowcą, co wtedy ją strasznie bawiło, później już mniej), wspomina ludzi znanych, z którymi się stykała, zostawia laurki ulubieńcom, a znienawidzonych wymienia z nazwiska wraz z ich przewinami. Współcześni raczej się jej nie podobają - nie cierpi Fotygi, sarka na autorów książki o "Wierze Gran" ("po co było taką książkę pisać?") oraz nieustająco ubolewa nad upadkiem obyczajów. W tle snuje się katastrofa w Smoleńsku, dająca asumpt do opowiedzenia "wspomnienia", jak to były prezydent Kaczyński zaprosił ją na spotkanie z ambasadorem Litwy, co jadła, o czym rozmawiała z księdzem Indrzejczykiem. Ponieważ sporo czasu spędza w szpitalach i sanatoriach, bogato opisuje i NFZ, lekarzy, księdza-kapelana i współpacjentów. Tym ostatnim dostaje się najwięcej - narzeka na staruszki, na głośne msze, brak higieny i smród. Klinika w Konstancinie - fujka, prywatne sanatorium w Ciechocinku - perełka.
Dłuższą recenzję, którą mogłabym w całości skopiować, przeczytałam na lubimyczytac.
#62
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday September 20, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2016, panie, beletrystyka
- Komentarzy: 5
Beata, młoda obiecująca specjalistka od podatków (obowiązkowo zarwane weekendy, bo trzeba robić karierę) odkrywa, że jej ojciec nie jest jej ojcem (wykluczenie pokrewieństwa z powodu grupy krwi). Gorzej, wynajęty prywatny detektyw odkrywa, że urodzona w Stanach Beata umarła tydzień po narodzinach, więc i matka niekoniecznie jest jej matką. Beatę to o tyle nie dziwi, że rodzice serdecznie jej nie lubili, a po aferze z nadpobudliwą erotycznie siostrą i eks-narzeczonym Beaty to tę ostatnią wyrzucili z domu. Tym bardziej zaskakuje ją, że nagle zapraszają ją na ślub niewydarzonej siostry. Beata jedzie w towarzystwie Jacka, brata swojej współlokatorki, bo przy okazji chce wyjaśnić sprawę swojego pochodzenia. I wyjaśnia.
Drugi tom to z kolei przygody współlokatorki Beaty, Ulki. Zdecydowanie nie warto czytać przed "Martwym jeziorem", albowiem pieczołowicie, szczegółowo (i to kilkukrotnie) jest zdradzana intryga z tomu pierwszego. Ula jest roztargniona na tyle, że stan cywilny swojego szefa, z którym ma romans, odkrywa, kiedy małżonka tego ostatniego wchodzi do sali konferencyjnej i żąda wyrzucenia z firmy tej lafiryndy. Czyli jej. Oczywiście otrzymuje wymówienie, po czym ucieka na wycieczkę do Irlandii. Ale nie dojeżdża, bo najpierw myli autobus, a potem wysiada za wcześnie, lądując w podwrocławskiej wsi. I tu zaczyna się seria niesamowitych zbiegów okoliczności - zostaje rozpoznana przez posterunkowego jako oszustka matrymonialna i doprowadzona siłą do aresztu. Oczywiście sprawa się wyjaśnia, ale siniaki pozostają, dzięki czemu rezolutna (i śliczna[1]) panna szantażuje policjanta i jego brata, postępowego rolnika, zamieszkując u nich (do Irlandii nie ma jak dojechać, a do Poznania[2] nie wróci, bo się wstydzi nieogarnięcia). Szybciutko zakochuje się w Sławku, bracie-rolniku[3], ale ponieważ nie dowierza swojej ocenie płci przeciwnej, zleca znanemu z poprzedniego tomu detektywowi śledztwo. Okazuje się, że dom, do którego przypadkowo trafiła, ma kilka tajemnic, które łączą się z akcją tomu pierwszego. Zanim nastąpi przeraźliwie słodki finał (skojarzone TRZY pary zakochanych, w tym dwie od pierwszego wejrzenia i nie liczę tu Beaty i Jacka, bo oni się skojarzyli w pierwszym tomie), Ulka prawie od ręki znajduje dobrą pracę we Wrocławiu (wszak jest cenioną prawniczką!), ratuje katowanego konia z ręki sąsiada-pijaka oraz opiekuje się czterema kociętami. I odkrywa, kim była matka Beaty.
[1] Jakkolwiek obie książki się nieźle (i szybko) czyta, tak dawno nie widziałam świata wyciętego z kartonu. Dobrzy (Beata, Ula, Jacek, potem bracia Juszczakowie i Stenia) są fantastyczni - studiowali, ciężko pracując na własne utrzymanie, błyskotliwi, nadzwyczaj moralni, same zalety, talenty i do tego niesamowicie atrakcyjni fizycznie. Źli (Ania, Adam, rodzice) to dno - pozbawieni jakiejkolwiek empatii, po trupach do celu, młodzi dodatkowo są alkoholikami, narkomanami i odpowiednio gwałcicielami/erotomankami.
[2] Absolutnie niewykorzystany potencjał geograficzny. W drugim tomie jeszcze pojawia się jakiś klimat lokalny w postaci wrocławskiego rynku, ale w pierwszym tomie Poznań ogranicza się do bliżej nieokreślonego biura[4] Beaty, bliżej nieokreślonego biura firmy detektywistycznej, bliżej nieokreślonego mieszkania na jednym z osiedli oraz ulubionej przez Beatę "restauracji egipskiej" w "centrum" (zgaduję, że chodziło o nieszczęsnego Sfinksa na Gwarnej).
[3] Normalnie "Rolnik szuka żony".
[4] Pierwszy tom zawiera także sporo uroczych, choć absolutnie niekoniecznych ze względu na akcję, scenek biurowych, zwłaszcza ze stażystką Kingą, która wszechstronnie nie rokuje.
Inne tej autorki:
#3-4
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday January 8, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2015, panie, kryminal
- Komentarzy: 3