Obracam sobie w głowie różne określenia na 40-latki. Nie wiem, czy gorsze są ryczące czterdziestki czy kuguary, ale w każdym razie społeczny odbiór jest taki, że nie ma się czym chwalić.
Tyle że właśnie w okolicy 40 zaczyna do człowieka docierać, że w zasadzie to czym się przejmować. Można nie wyglądać, można się nie zapowiadać, można się nie pokazywać. Albo wręcz przeciwnie. Mentalnie i tak mam 25 lat, tak jak przez poprzednie piętnaście.
PS Wiecie, jakie szpetne dekoracje są w party-sklepach dla 40-latków? Zdecydowanie lepiej był brokatową 6-latką.