Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Tym razem zbliża się kolejny długi weekend - okolice 15 sierpnia. Nemhauser wraz z Mariem udają się służbowo na huczne obchody bitwy w jednej z podwarszawskich miejscowości, które to obchody okazują się nie dość że poletkiem bitwy politycznej o wpływy, to jeszcze na miejscu znajdują na plebanii martwego[1] weterana, pułkownika Gasztołda, bohatera frontu z II wojny światowej. Feeria bohaterów drugiego planu, jakich odwiedzają w trakcie śledztwa jest jeszcze bogatsza niż w tomie pierwszym: uboga baronowa, dziennikarz piszący w ultra-prawicowej gazecie o zalewie Polski przez Żydów i innych masonów, zarozumiały bezrobotny yuppie, artyści-performerzy (wieszający na krzyżu misia Paddingtona), ambitny i pozbawiony skrupułów menadżer z korporacji czy bogato odziany w kreszowy dres nowobogacki.
Strzelba zawieszona w poprzednim tomie wypala - Paula, żona Nemhausera, ma pracę w korporacji, zarabia na tyle nieźle, że chce kupić większe mieszkanie[2], ale jej szef, niejaki Kielonek, wyzywa ją od kretynek. Tego nie może ścierpieć komisarz i trywialnie trzepie buca w fizys, co ma niejaki wpływ na śledztwo potem. Z kolei pojawia się nie do końca wyjaśniony wątek Sylwii, opiekunki bliźniaków - Cyryla i Metodego, która jest niepunktualna, prowadza chłopców do czyjegoś mieszkania zamiast do parku, a do tego nosi ślady przemocy domowej (albo, oczywiście, często wpada na drzwi). Opiekunkę niby śledzi Mario, ale sprawę kwituje tym, że opiekunka zrezygnowała. Wątek restauracyjny nie jest tak bogaty jak w poprzednim tomie, wprawdzie Nemhauser obrywa w głowę za odmowę przejścia do konkurencji, ale sprawa się jednocześnie ze śledztwem wyjaśnia na korzyść "Czarnego Tadka".
[1] Co dodatkowo powoduje problemy, bo oprócz wielkiej polityki ścierają się pomniejsze frakcje kombatanckie, a ta z Gasztołdem na pokładzie właśnie straciła jedynego żywego weterana, przez co utraciła należny status.
[2] Kupno mieszkania wygląda tak, że najpierw dwa rozdziały Paula przekonuje Nemhausera, że ma rzucić dodatkową pracę w restauracji, bo nie widuje jej i dzieci, a kolejne kilka ciosa mu kołki na głowie, że praca się przyda, bo muszą wziąć kredyt na 400 tysięcy złotych polskich.
Inne tego autora tu.
#121