Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O kinie

Do kina na filmy b. o. idzie się nie na film per se, tylko dla okoliczności pobocznych. Dziś wyjątkowo film stanął na wysokości zadania[1], ale widownia również. Rząd niżej weszli spóźnieni rodzice z dwójką, po czym jedno z dwójki rozpłakało się rzewnie, kiedy na ekranie walnął piorun i już tak wyło do ewakuacji z lokalu. Drugie z dwójki zawyło dla towarzystwa, ale po wyjściu bardziej wrażliwego rodzeństwa się zainteresowało akcją, po czym jakiś czas po wyjściu mamy wyemitowało głośną tęsknotę za tą ostatnią i wywlekło nieco opierającego się ojca z sali. Potem już było jak zwykle - okazjonalne "o, teraz go zabiło" przy kolejnym pechu prześladującego głównego bohatera, a na końcu, kiedy wymienialiśmy nad głową Majuta rytualne "mnie się podobało", z tyłu sali zabrzmiało kilkuletnie, acz wypowiedziane wszystkowiedzącym tonem "takie sobie".

[1] Piorun i magiczny dom, po pierwsze, że o kocie, po drugie w ścieżce dźwiękowej The Cure i Madness.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 23, 2014

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2

« Where Zuza Ate - Wiktor Hagen - Dzień zwycięstwa »

Komentarze

ida27

Byliśmy, widzieliśmy. Przy Love Cats mój brat (bo był z bratankiem) zarżał śmieszkiem w stylu "i wszystko jasne". Miła niedziela. Dzięki za rekomendację.

Zuzanka

Od razu dodam, że Pudłaki - cudowne, a Siedmiu krasnoludków ratuje Śpiącą Królewnę - kicha.

Skomentuj