Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O tym, jak Maja usnęła w metrze

To w zasadzie już była pointa. Ale żeby nie było, że bez sera - podczas lanczu w Cafe Renard wyjaśnialiśmy właścicielce, jak się mówi po polsku "Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin", a po rosyjsku "Wsiewo charoszewo s dniom rażdienia". Odpadła dopiero na etapie pokazania, jak po rosyjsku wygląda w cyrylicy.

Mam miękkie miejsce w serduszku dla impresjonistów, więc w l'Orangerie się dość odnalazłam. Sala z Monetem na metry[1] - coś pięknego i niedrogo. Bardzo polubiłam nieznanego mi wcześniej Utrilla i Deraina, ale chyba najbardziej mnie ucieszył Chaim Soutine - człowiek, który ewidentnie czegoś nadużywał i to coś mu na tyle uszkodziło postrzeganie, że mógłby być kolejną sprawą dla doktora House'a.

A potem złe mnie podkusiło, żeby błyskotliwie zauważyć, że przecież wystarczy pojechać dwie stacje metrem dalej, żeby zobaczyć z bliska Łuk Triumfalny. No to zobaczyliśmy. 284 stopnie, rzekła wikipedia. Czuję każdy stopień, z czego więcej niż połowę z balastem 12 kilogramów, w łydkach i plecach. Owszem, warto było - widok na gwiaździsty Paryż niesamowity, mimo takiej sobie pogody. Ale jak można było nie zauważyć windy? Jak?! Jak widać normalnie, można. Szczęśliwie w drodze powrotnej zaczęliśmy widzieć. Ale i tak. Bow before master.

A teraz ser, łosoś i cydr. I rzodkiewki.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] © Imka.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 27, 2012

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: francja, paryz - Komentarzy: 4

« O tym, jak ^dees doznała wielu zaskoczeń - O tym, jak bohaterce zrobiło się przykro »

Komentarze

autumn

chłonę każdą Twoją relację ;-) bawicie się świetnie i jecie same pyyszne rzeczy ;-)

rozie

Widać, że albo mieszkasz nisko, albo masz windę. Niektórzy 1/3 tego dystansu muszą pokonać codziennie, więc pewnie by nawet nie zwrócili uwagi. Tak, jak przeprowadziłem się na wysokości to na początku dostanie się do domu było odczuwalne. A jakiż fun był z przeprowadzką z jednego takiego mieszkania do kolejnego... Ale i tak w kwestii przeprowadzki wygrywa kumpel, który przenosił się z - jeśli dobrze pamiętam VI piętra bez windy. Z meblami.

wonderwoman

obejrzałam tego chaima i zdecydowanie: albo powinien się leczyć, albo zostać super malarzem. nie wiem czy to ostatnie mu wyszło...

Zuzanka

@rozie, mieszkam nisko, na pierwszym piętrze i bardzo ten stan lubię. Zdarza mi się chodzić po schodach w pracy (3 piętro, ale jednak to ciut mniej niż 280 stopni z obciążeniem ;-)).

Skomentuj