Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Tak, poszłam do kina na “Nagą broń 2025”, niczego nie żałuję. Umówmy się - to nie jest sztuka wysoka, ale też nie miałam takich oczekiwań. Po seansie obejrzałam z nastolatką[1] - oczywiście tylko dlatego - wcześniejsze trzy filmy i w zasadzie najlepszym podsumowaniem jest to, że absolutnie od siebie nie odstają. Oryginalnie, Frank Drebin z właściwą sobie gracją prowadził śledztwo, poznał atrakcyjną Jane, cudem wyjaśnił sprawę, nie rozwalając dobrych stosunków z damą. W międzyczasie padło mnóstwo żartów słownych, fekalnych, dwuznacznych i niekoniecznie dobrze się starzejących, na przykład z żony O. J. Simpsona i zabijania przestępców. A, w każdym z filmów przypadkową ofiarą zgrabności Drebina był ktoś znany - królowa Elżbieta II czy Barbara Bush. Współcześnie, bohaterem jest Frank Drebin Junior, syn tamtego FD, również obdarzony wdziękiem kredensu na gąsienicach. Podczas napadu na bank ginie tajemnicze urządzenie (“PLOT device”), które zamienia ludzi w złych, przez co oczywiście główny przeciwnik może przejąć władzę nad światem. Jeśli zastanawialiście się, czy Liam Neeson pasuje do tej roli, to tak - absolutnie. Oraz ma urocze majciochy.
[1] Nastolatce się podobało, a mi pozwoliło na lekkie rozładowanie atmosfery podczas pobytu w Brnie, gdzie noclegi nie były specjalnie udane (o czym niebawem). Zamierzam wywlec z lamusa "Top Secret" i "Hot Shots", nie ma litości.