Spsuję odrobinę puentę, ale "j" to akurat zawsze czyta się jako "h".
To pewnie z "g" Ci się pomieszało ("h" po "i" & "e; "g" po "a", "o" & "u") :o)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ja nie wiem, może mam manię prześladowczą, ale chodzą za mną ludzie z wiertarkami, młotami i kafelkami. Wyjechałam z domu i trafiłam w sam środek mega remontu w hotelu. Rankiem obudziło mnie postukiwanie młotkiem przy układaniu kafelków pod oknem sypialni. Podczas sjesty najpierw dobiegał odgłos cięcia czegoś piłą mechaniczną, a potem trzech wesołych panów zaczęło pod drzwiami skuwać beton (freudowska potyłka: napisałam „skurwać”) i skuwało go przez dobre trzy kwadranse. Królowa nie jest zachwycona.
35 mm z dodatkowym szkiełkiem + 4 dioptrie pozwala robić urocze zdjęcia delikatnym lokalnym kwiatkom.
Morro Jable[1] to miejscowość jeszcze bardziej turystyczna niż Costa Calma, bo główna ulica to w zasadzie deptak handlowy. Raj dla „znawców” marek ekskluzywnych (ja rozpoznałam tylko podróbki Louisa Vuittona, ale ja się nie znam na markach), urocze lokalne koszulki z jaszczurką i mnóstwo lokalnych kosmetyków z aloesu. I latarnia morska (nie, słowo, nawet jakby wpuszczali na samą górę, to bym nie weszła, jednak się uczę na swoich błędach), piękna, wysoka i biała, w sam raz do kolekcji Zacisza Wyśnionego. I piękna biała plaża z kłębowiskiem biało-szarych chmur.
A ulubioną zabawą mojego dziecka jest siedzenie w dołku wykopanym w piasku.
Catspotting: 1, za to przedziwnie rasowy – krótki ogon, długi wąski nos i śliczne ubarwienie colorpoint.
Wiewiórspotting: 4, jedna z wyjątkowo puszystym ogonkiem. Wiewióry mieszkają w kamiennym murze między plażą a hotelem i są doskonale sprzedajne za fistaszka.
(Trzeba mieć pecha, żeby wskoczyć w środek infekcji wirusowej).
EDIT: GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Zawsze miałam problem, które "j" się po hiszpańsku czyta jako "h", a które nie. Tu raczej nie miałam wątpliwości, ale zawahałam się przy miejscowości Ajuy, która się czyta dokładnie tak, jak myślałam, że nie.