Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Kokka i kiki, dzień 2

Zapadłam w mikrodepresyjkę i z powodu braku miejsca parkingowego wróciłam do domu, zamiast zapełniać kartę w aparacie. Ba, nawet mój telefon zapadł w szezlong i wrócił do trybu rozładowywania się w ciągu 12h. I w życiu nie powiedziałabym, że to nie dobra herbata, nie pierniczki domino, nie grzanka z serem, nie drzemka nad Larssonem (o którym niebawem), ale rysowanie kota i wiewiórki na asfalcie i pieczołowite niezwracanie uwagi na obmazane kredą mikro-dżinsy robią dzień.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 21, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 5

« Dzień 1 - Always on the run »

Komentarze

autumn

ale zdolna jesteś - kotek śliczny ;-) a kitki wystrzałowe!

wonderwoman

ej, a co robisz, że tych kitek nie zdejmuje? bo ja już mam plany przyklejania na super glue. ściąga wszystko z włosów w 3min po przyczepieniu/zapleceniu.
argh. ale włosy mają być długie "jak u elewinki" z przedszkola.

ja :: MAMA

Kurczę, ja się nie mogę już doczekać takich malunków chodnikowych :D Niestety, przed nami jeszcze długa droga ;-)

Zuzanka

@Wonderwoman, więc u nas działa autorytet cioć ze żłobka. Jak ciocie zrobią kitki, to nie ma wiadomo czego wiadomo gdzie. W domu różnie, czasem sama przynosi gumkę i chce, czasem ściąga.

@ja::MAMA, się bierze kredę, się rysuje.

ja :: MAMA

@Zuzanka: Samej to żadna frajda :)

Skomentuj