Więcej o
Oglądam
Niedługo po wojnie secesyjnej. Dwóch łowców nagród spotyka się na pustkowiach Wyoming, jeden eskortuje kilka zwłok (każde warte 3000 dolarów), drugi - żywą morderczynię (wartą 10 tys. dolarów). Po drodze spotykają najpierw szeryfa, potem kata. Nikt nikomu nie ufa, dyskusję rozwiązuje fanga w nos, a woźnica wiezie skonfiskowaną broń. Burza zagania ich do zajazdu tuż przed miasteczkiem, gdzie planują zmonetyzować swoje zdobycze. Na miejscu nie ma zazwyczaj obecnej właścicielki, za to czekają - na pierwszy rzut oka - inni przypadkowi podróżni. I mimo licznych konfliktów (większość obecnych o sobie słyszała i czasem serdecznie się nienawidziła), sytuacja miałaby szansę zakończyć się tak, że po burzy wszyscy się rozjadą w swoich sprawach, ale ktoś ukradkiem zatruwa kawę. Od tej pory akcja jest już bardziej dynamiczna i krwawa.
Jakkolwiek kocham Tarantino miłością wierną, tak nie jest to jego najlepszy film. Nierówno rozłożone napięcie - bardzo długi (za długi, nie podoba mi się moda na prawie 3-godzinne produkcje), statyczny, pełen popisów elokwencji bohaterów początek, po czym (kiedy już widz zaczyna przysypiać w fotelu) nagłe przejście, zaczynające całkiem inną historię. Obsada doskonała - Samuel L. Jackson, Kurt Russel, Channing Tatum, Tim Roth czy Michael Madsen sprawiają oczywiście, że chociażby tylko dla nich warto obejrzeć.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 7, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1
Szetlandy, mnóstwo szkockich wysp, kilka z nich zamieszkałych; na wyspie wszyscy w zasadzie się znają, a często są ze sobą spokrewnieni. Mimo to zbrodnie się zdarzają, a wykrycie ich nie jest wcale łatwe mimo ograniczonego zestawu podejrzanych. Komisarz Jimmy Perez, wbrew latynowskiemu nazwisku całkiem lokalny, rozwiązuje sprawy, które często sięgają głęboko w przeszłość - morderstwo nastolatki, zabójstwo babci jednego z lokalnych policjantów, wypadek dziennikarza czy tajemniczą śmierć naukowca w placówce na jego rodzinnej, zamieszkanej przez niespełna 100 osób, wysepce. Najmocniejsza i najbardziej emocjonalna dla Pereza jest ostatnia sprawa zaginionego na promie chłopaka, która pociąga za sobą śmierć kilku innych osób i ma poważne konsekwencje dla współpracowniczki Pereza, Tosh.
Ponieważ rzecz się dzieje na szkockich wyspach, pejzaże są przepiękne, a dodatkowo wszyscy mówią takim angielskim, co to ja go nie rozumiem. Ekipa posterunku jest dość malownicza - posterunkowy Sandy Wilson, który wygląda jakby nie umiał do trzech zliczyć, ale zlicza i to całkiem sprawnie; detektyw Alison (Tosh) MacIntosh została porzucona przez chłopaka, na którego się natyka w śledztwie, a dodatkowo budzi entuzjazm u kilku świadków. Sam Perez ma też prywatne problemy - owdowiał i ciągle (aż do poznania pięknej, egzotycznej policjantki[1]) nie umie sobie poukładać życia. Opiekuje się Cassie, córką żony z poprzedniego związku, a w zasadzie się współopiekuje razem z ojcem biologicznym Cassie, co prowadzi do wielu uroczych scen, gdzie dwóch ojców wspólnie wychowuje nastolatkę.
Serial oparty jest na książkach Anne Cleeves. Pierwsze dwa sezony składają się z dwuodcinkowych miniserii - w sumie 4 sprawy, ostatni, trzeci sezon to seria 6-odcinkowa z jedną, najbardziej skomplikowaną sprawą.
[1] Archie Panjabi! Tęskniłam!
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 15, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 2
Uwaga, zawiera spoilery.
Luther (Idris Elba) jest tzw. samotnym wilkiem - policjantem z dużą siłą sprawczą, rozwiązującym sporo spraw, ale metodami niekoniecznie uznawanymi za etyczne. Tu kogoś wywiesi za okno i wietrzy dopóki delikwent nie wyzna grzechów, tu wyjmie pistolet, nie dziwi więc, że jest powodem śledztwa wewnętrznego, czy aby nie nadużywa uprawnień. Trudno go polubić, bo nawet w stosunku do swoich współpracowników, ludzi, którzy mu ufają, postępuje niekoniecznie fair. Sprawy, które mu się trafiają, też niekoniecznie są łatwe - a to sprytna psychopatka prawdopodobnie zamordowała swoich rodziców, a że jest sprytna, to nie można jej nic udowodnić (za to z dziwnych powodów lubi Luthera i chce się z nim zakumplować), a to skorumpowany i równie sprytny kolega z pracy zabija Lutherowi byłą żonę, zostawiając ślady sugerujące, że it's always a husband. Jak Gregory House był człowiekiem całkowicie oddanym swojej pracy i potrafiącym rozwalić kompletnie życie prywatne z powodu uzależnienia, tak Luther podobnie - na pierwszym miejscu jest praca, za wszelką cenę. A mimo to, jakimś cudem, da się Luthera polubić.
Londyn, w którym pracuje detektyw, jest zupełnie inny niż w takim Sherlocku - brzydki, brudny, posępny; blokowiska i slumsy. Ciągle pada, więc nawet te bardziej urokliwe okolice są szare.
PS Do niedawna byłam z frakcji, że Elba na nowego Bonda, ale po obejrzeniu The Fall jednak wybieram Gillian Anderson. Sorry, mate!
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 30, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
Belfast. Lepiej mieć ze sobą broń i nie zapuszczać się do niebezpiecznych dzielnic.
Stella Gibson, doświadczona policjantka, przyjeżdża do Belfastu w celu nadzoru nad przedłużającym się śledztwem w sprawie morderstwa młodej kobiety. Szybko znajduje podobne sprawy i - wbrew opinii przełożonego - zaczyna szeroko zakrojoną akcję poszukiwania seryjnego mordercy. Jednocześnie wplątuje się za sprawą szybkiego romansu z młodym kolegą po fachu w sieć skomplikowanych intryg w policji Drugim torem toczy się życie Paula Spencera, męża, ojca dwójki małych dzieci, terapeuty pomagającego ludziom radzić sobie ze stratą. Oczywiście w ciągu dnia, bo nocami Paul obserwuje młode kobiety, włamuje się do ich domów, przeraża je, a na końcu dusi i malowniczo układa, zdając się w ogóle nie zwracać uwagi na możliwość wykrycia. Wiadomo, nie ma zbrodni bez śladów, więc w pewnym momencie śledztwo koncentruje się[1] na Paulu, mimo jego wysiłków z fałszywym alibi, zapewnianym mu i przez żonę, i przez uwodzoną przez niego 16-letnią baby-sitterkę[2].
Poza tym serial jest doskonale nakręcony - często prowadzenie śledztwa i prywatne życie Stelli splata się w warstwie wizualnej i dźwiękowej z morderstwami popełnianymi przez Paula, pokazując przewrotnie rodzącą się wzajemnie fascynację między detektywem a przestępcą. Gillian Anderson w roli DCI Gibson jest fantastyczna - profesjonalna, w zasadzie bez życia osobistego, zdecydowana i skupiona. Są sytuacje, które wytrącają ją z rytmu (np. gdy Paul włamuje się do jej pokoju hotelowego i kradnie intymny dziennik), ale mimo nie traci zimnej krwi. Drugoplanowo jest kilka ciekawych postaci, m.in. patolog Reed Smith (Archie Panjabi, Kalinda z "Good Wife"), z którą Stella szybko nawiązuje kontakt.
[1] Co mogę zarzucić serialowi, to opieszałość śledztwa - wiem, realnie procedury są pewnie jeszcze bardziej skomplikowane i długotrwałe, ale powolne tempo aresztowania i przesłuchania w sytuacji, kiedy jedna z ofiar zbrodniarza walczy może jeszcze o życie, dość irytowało.
[2] Nastolatki są przerażająco głupie oraz co chwilę nasuwało mi się pytanie "Gdzie jest matka".
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 24, 2016
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 4
Elliot jest hakerem, pracującym jako specjalista bezpieczeństwa w firmie świadczącej usługi wielkiej korporacji E-korp (rozwijanej jako Evil-Corp[1]), stojącej za zadłużeniem większości ludzi na świecie oraz - co okazuje się być przyczyną akcji - za toksycznymi odpadami, w wyniku emisji których ojciec Elliota i matka Angeli, jego przyjaciółki z dzieciństwa, umarli na białaczkę. WTEM następuje atak na serwery E-korpu, Elliot cudem ratuje serwery, wykrywa program, którym zainfekowano serwery, ale go nie usuwa, bo kontaktuje się z nim hakerska grupa F-society, która proponuje mu wspólne zniszczenie E-korpu i początek nowego, lepszego świata bez długów. Elliot w to wchodzi i zapoczątkowuje szereg działań destrukcyjnych w zastanym porządku świata.
Ja wiem, że ten serial jest tak pełen klisz, że chyba więcej nie można (zła korporacja z jeszcze gorszym prezesem[2], haker z Aspergerem, kontrolowane narkotyki dla radzenia sobie z rzeczywistością), ale mimo to jest nakręcony tak, że od pierwszego odcinka do ostatniego (pierwszej serii) nie mogłam się oderwać. Owszem, czasem miałam wrażenie, że scenarzystom odjechał peron (i nieco skrzywiła się logika[3]), ale tempo akcji i zbudowanie historii, w której hckerzy, serwery, darknet, proxy czy exploity nie budzą śmiechu oglądających, to rzadkość. Czekam na drugi sezon.
[1] Rispect.
[2] Bije bezdomnych w celu rozładowania napięcia, włamuje się do telefonów, a do tego ma zwichrowaną psychicznie żonę w ciąży. Normalnie brakuje tylko, żeby skręcał karki małym kotkom.
[3] Mocny spoiler: Ryyvbg mbfgnwr mjnovbal qb S-fbpvrgl cemrm Ze Ebobgn, fgnefmrtb qmvjnpmartb trrxn, xgóel cynahwr mavfmpmravr xbecbenpwv. Cb pmlz bxnmhwr fvę, żr Ze. Ebobg gb wrtb avrżlwąpl bwpvrp, jfmlfgxvr vagrenxpwr m avz qmvrwą fvę j anjnybalz zbesvaą zómth Ryyvbgn, jvęp jlpubqmv, żr Ryyvbg fnz fvę mjreobjnł qb mnłbżbarw cemrm fvrovr betnavmnpwv, b xgóerw avr jvrqmvnł. Mnie się to nie klei.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 11, 2016
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 5