Więcej o
Oglądam
Bardzo śliczne. Archetypowe lato w małym miasteczku (przynajmniej dla mnie - tak zawsze pamiętam dzieciństwo, mimo że rzadko bywałam w małych miasteczkach), kilkuletni Stefek wypuszcza gołębie, ustawia wartowników na torach i nieustannie ucieka spod opieki 17-letniej siostry Elki. Któregoś dnia na dworcu spotyka mężczyznę, który wygląda jak ojciec (kilka lat temu zostawił matkę i odszedł). Wpada na pomysł doprowadzenia przypuszczalnego ojca do matki, żeby wrócił i został z nimi już na zawsze. Żeby nie było za prosto, przekupuje szczęście, żeby przypadek zaprowadził wszystkich tam, gdzie trzeba.
Ciepłe, dowcipne, nietypowo jak na polski film dobry dźwięk i obraz. Kilka uniwersalnych prawd o kobietach, dużo nostalgicznych scen małego miasteczka i słońce. To wszystko było też w "Zmruż oczy", ale tam zabrakło mi scenariusza. Tutaj jest i scenariusz.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Miało być drugie Delicatessen, ale coś nie zagrało. Na jednej ze skalistych angielskich wysepek stoi pensjonat-sanatorium, prowadzony przez dziwną rodzinę. Co miesiąc przypływa prom, przywożąc niegdyś kuracjuszy, teraz już w zasadzie nie przywożąc nikogo. "Zdrowa" kuchnia, siermiężne warunki, zabiegi i zasady, ogłaszane najpierw przez nestorkę rodziny, a po jej śmierci z płyty, utrzymywały mieszkańców w zdrowiu i czystości (w tym cielesnej). Kiedy na wyspę przypływa Kath i zaczyna gotować smaczne rzeczy, zaburza równowagę pensjonatu i już wiadomo, że będzie nagły koniec. Jak na horror za mało strasznie, jak na obyczajówkę - za nudno, jak na pejzażyki - za posępnie. Doskonała Toni Colette, średni Daniel Craig. Efekt mocno psuły niedoróbki techniczne (mikrofon pojawiający się w kadrze) i przewidywalność (no jak rany, jak ktoś cały film pieczołowicie montuje feniksa z zapałek, to jest to aluzja równie czytelna jak majtki na abażurze). Może lepiej się odbiera w kinie, w TV dość traci na nastroju, a w zasadzie tylko nastrój coś buduje.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Psychodeliczny thriller sf w klimatach cyber-punku. Jest rok 1999, wszędzie ogłaszają koniec świata (film jest z 1992, więc mieli się czego bać). Były policjant handluje pamięcią - przeżyciami ludzi, wyposażonymi w specjalny czujnik, noszony na skórze głowy. Trafia do niego taśma, na której nagrane jest brutalne morderstwo znanego piosenkarza i nagle (jak zwykle w kryminałąch) znajduje się w samym środku wydarzeń. Przy okazji prywatnie usiłuje namówić swoją ex-pannę, żeby do niego wróciła. Brutalne, mocne sceny pościgów, gwałt, trochę 5eksu i golizny, kilka morderstw, w tym brutalnych. Dla wielbicieli filmów z twistem (teraz czekajcie na ten twist :->). Doskonała obsada (Ralph Fiennes, Juliette Lewis, Angela Basset).
Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 17, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1
Nie jest zapewne niczym dziwnym, że uważam Rodrigueza za niezłego zboka i psychopatę. Po Grindhouse vol. 2 tym bardziej. Ja wiem, że to komiks, postmodernizm, przymrużenie oka i taka konwencja. Rozumiem ideę filmu gore z zombiakami, gdzie flaki, krew i śluz występują w ilości nadmiarowej. Mimo to uważam dwie sceny w tym filmie za przegięte - jak zombiak jlpvfxn wrqarzh m obungreój jemóq m węmlxn an bxhynel oraz scenę, kiedy pojawiający się epizodycznie Tarantino ściąga spodnie. Poza tym film składa się z samych smaczków, które każdy niezbyt normalny widz doceni - zestaw aktorski składający się zarówno z castu Hollywood (Willis, Brolin), seriali (Federico z Six Feet Under czy Sahid z Losta) czy okolic Tarantino (szeryf Earl z KB i Grindhouse vol. 1 czy Butterfly z Grindhouse vol. 1), doskonałe efekty nawalanek, strzelanek, twórczego wykorzystania miejsc po oderżniętych kończynach i krwi, tryskającej strumieniami. Niestety, zestawienie z częścią 1 wypada na korzyść Tarantino - jest zabawniej, brutalniej i fabuła ciut ładniej się składa w całość.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 15, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 2
Zacznijmy od tego, że nie lubię seriali medycznych. Nie kręcą mnie opisy chorób, oglądanie leżących płasko ludzi lub - co gorsze - zawartości ludzi, która aktualnie jest cięta, wyjmowana bądź robią z nią jakieś dziwne rzeczy. Szczęśliwie w Scrubs tego, czego nie lubię, jest mało. Dużo za to jest autoironicznego humoru dla ludzi inteligentnych. Czasem złośliwego, cynicznego, maczystowskiego i szowinistycznego, a nawet fekalnego, ale jednak o poziom wyżej niż w Jackassie. Na początku zżymałam się trochę na określenie Zofii, że jest taki jak My Name Is Earl. Ale po jakimś czasie muszę się zgodzić - to ten typ humoru.
Zachwyciłam się, choć nie od pierwszego odcinka (od trzeciego, dla ścisłości). Bohaterami serialu są głównie stażyści, któzy zaraz po studiach wpadli w życie szpitala Sacred Heart. John Dorian, zwany JD (lub jednym z tysiąca kobiecych imion) widzi rzeczywistość taką, jaka jest, ale nie do końca - często zdarza się, że sytuacje w jego głowie kończą się zupełnie inną pointą. Jest uroczy, nieśmiały i niezbyt pewny siebie, więc przede wszystkich chce, żeby jego mentor - złośliwy, elokwentny i jadowity doktor Cox - czasem poklepał go po pleckach. Dr Cox krzyczy na stażystów i innych pracowników szpitala, boi się tylko swojej eks-żony Jordan, gwiżdże na personel i zachowuje się, jakby miał za chwilę wybuchnąć z powodu nagromadzenia niezdarności, głupoty i braku umiejętności (jakże go rozumiem), ale wszyscy podejrzewają, że tak naprawdę ma złote serduszko i bardzo się przejmuje. Koleżanka JD, Eliot, jest sfrustrowana i bardzo chciałaby być zauważona jako kobieta (zwłaszcza jako kobieta) i dobry lekarz. Turk, młody czarny chirurg, utrzymujący stosunki intymne i kulinarne z pielęgniarką Carlą, śliczną, choć nieco starszą Latynoską, i bardzo mozolnie przechodzą z romantycznego początku związku do życia codziennego. Todd, niezbyt błyskotliwy, ale rozbuchany erotycznie kolega Turka z chirurgii, stanowi postrach wszystkich pań w szpitalu, chociaż złośliwi podejrzewają, że jeszcze nie udało mu się zamoczyć. Dr Kelso, dyrektor szpitala, jest straszliwie wrednym sukinsynkiem i stanowi obiekt nienawiści wszystkich pracowników szpitala. JD od pierwszego dnia pracy prześladowany jest na każdym kroku przez posępnego woźnego Janitora, który jest świetny w psuciu humoru swoim ofiarom.
Ostatni odcinek sezonu 1. zabija. Sezon drugi nie traci na śmieszności i lekkości, chociaż częściej niż w sezonie pierwszym rezydenci szpitala (już nie stażyści) ocierają się o śmierć, trudne diagnozy i życiowe problemy. Szczęśliwie serial ma jeszcze dla mnie 4 sezony, a 25 października rozpoczyna się 7. sezon.
EDIT: Do ósmego sezonu serial trzyma poziom, dziewiątego nie warto oglądać, bo znika większość bohaterów i jest już tylko miałko, a nie zabawnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 29, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Mówili, że kiepskie. Mnie się podobało. Kiedyś Simpsonowie serialowi podobali mi się bardziej, teraz próbowałam zacząć od początku i trochę mnie znudziło. Film nie nudzi. W zasadzie to przerysowana historia układów ojciec-syn i mąż-zona. Homer Simpson jest kiepskim ojcem i mężem, zatruwa środowisko i ogólnie jest strasznym bólem w dupie. Na tyle, że całe Springfield zostaje odizolowane od reszty Stanów za pomocą szklanej kopuły. Simpsonowie w obawie przed linczem zwiewają na Alaskę, ale wracają, żeby uratować miasto. Dość pedagogiczne i ekologiczne, ale dawkę łopatologiczną dobrze równoważy dużo niewyrafinowanego humoru. Sporo aluzji i odniesień kulturowych ("I won't download this film from torrent").
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1