Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Wielkopolska w weekend - Czarnków i Krzyżowa Góra

[23.07.2017]

Konsekwentnie realizując plan objechania wszystkich punktów widokowych Wielkopolski (7/21) zatrzymaliśmy się w drodze do dziadków-z-ogrodem w Czarnkowie. Wprawdzie TŻ jest z racji miejsca urodzenia skonfliktowany z Czarnkowem jak nie przymierzając Torunianin z Bydgoszczą, ale nawet on ostrożnie przyznał, że miejsce jest urokliwe. Dodatkowo - w przeciwieństwie do innych lokalizacji - można na punkt wjechać samochodem (oczywiście można też wejść po schodach od strony miasta). Widok nieco przysłaniają bujne grochodrzewy, w listopadzie pewnie będzie lepsza perspektywa, zwłaszcza w słoneczny i niemglisty dzień. Świetne miejsce na odpoczynek, nawet z opcją pikniku w zadaszonym pawilonie z szachownicą i przyzwoitą darmową lunetą.

GALERIA ZDJĘĆ.

Pozostałe punkty widokowe: Duszno * Dziewicza góra * Katedra w Gnieźnie * Osowa Góra * Zamek Przemysła w Poznaniu * Szreniawa.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 23, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: polska, czarnkow - Skomentuj


Instapoznan photowalk - Okrąglak

[22.07.2017]

Kiedy przyjechałam do Poznania w latach 90. (wiem, wiem, ludzie, którzy wtedy się urodzili, dziś są już pełnoletni), Okrąglak był już u schyłku świetności. Na czterech piętrach mieściły się sklepy o różnym stopniu ekskluzywności, winda z windziarką była ciemna, podobnie jak betonowa klatka schodowa, ogrodzona powyżej 4 piętra. Potem, jak już zniknęły sklepy, stał, szary i zawsze dość brudny, relikt przaśnego i nijakiego PRL-u. Tu wstaw fast-forward do współczesności - wyremontowany Okrąglak to platoniczny obiekt westchnień wszystkich zafascynowanych architekturą. Platoniczny, bo mimo istnienia tarasu widokowego na najwyższym piętrze, wstęp do budynku mają tylko pracownicy firm mających w nim siedzibę. Oczywiście, if there's a will there's a way i dzięki spacerowi zorganizowanemu przez Instapoznan miałam okazję wjechać windą na górę i zejść najpiękniejszą klatką schodową w Poznaniu. Czy bolały mnie łydki? Owszem. Czy żałuję? Ależ!

GALERIA ZDJĘĆ.
Dodatkowo, jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia zrobione przez resztę uczestników, a warto - przejrzyjcie tag #poznajpoznan3 na instagramie.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 22, 2017

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: photowalk, instapoznan, korona-poznania - Komentarzy: 1




Zakupy w SF

Przy okazji wyciągania resztek piątkowego śniadania z lanczboksa (banan i kiwi przeżyło, kawałek chlebka też), wpadł mi w oko nadruk na pudełku. I dzięki temu przypomniało mi się, że nie pochwaliłam się moim lanczboksikiem w kolorach optymistycznych.


Firma "Paperchase" [2023 - strona nieaktualna] jest zła bardzo, bo oprócz kolekcji w kolorach pasiasto-optymistycznych, ma również kolekcję w kotki.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 18, 2007

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Listy spod róży, Fotografia+ - Tag: usa - Komentarzy: 7


A Fine Day

Trochę padało, ale mimo to całkiem całkiem. TŻ wsiąkł w sklepie firmowym Virgin Records, ja w zasadzie mogłabym spędzić tydzień w pierwszym napotkanym spożywczaku. Uwielbiam kraj, w którym jest kilkadziesiąt rodzajów napojów gazowanych w puszkach, batoniki i inne słodycze ciągną się kilometrami, na straganie warzywniakowym leży kaktus systemu opuncja (już zapomniałam, jak się nazywa, ale przemiły latino ze sklepu powiedział, żeby "cook it". No to ugotuję), a w sklepiku "włóż w torebkę ulubione słodycze za jedyne $2.95 za uncję[1] jest kilkadziesiąt rodzajów jelly beans, poukładanych kolorami, o innych gummi-żelkach nie wspomniawszy.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Na litość Bogini, kraj miar i wag wystruganych z ziemniaka. Na autostradzie odległości podają w ćwiartkach mil, monety to quartery i dime'y (oczywiście nie ma na nich cyfr, bo i po co), nie robiłam nawet podejść do ciuchów (spodnie z Abercrombia mają rozmiar 10), buty kupiłam w rozmiarze 7. W warzywniaku też wszystko na uncje.

Umieram po zjedzeniu 1/3 porcji "standard" naczos z fasolą, salsą i żółtym serem. Juan(?) zamówił wczoraj lody w pobliskiej restauracji, kelnerka przyniosła mu ociekający lodami i czekoladą puchar, który tak na oko starczyłby dla czterech dorosłych osób.

Udało mi się wysłać pocztówki, mimo że US Post ma skrzynki pocztowe prawie nieodróżnialne od koszy na śmieci. H., Twoją pocztówkę włożyłam w hotelową kopertę, mam nadzieję, że tym razem nie zarąbią u nas na sortowni.

San Francisco jest fajne. City z wieżowcami w klimacie Ghost Busters, dzielnica latino z knajpami i wyprzedażami śmieciastymi co drugi róg (plus oczywiście kupa fajnych sklepów typu Sketchers), górki-dołki, a dookoła całe tysiące ślicznych typowych szeregowców z wykuszami i pięterkiem, z których każdy jest inny, chociaż taki sam. Pomieszkałabym tutaj czas jakiś.

Jutro o 10:55 wylatuję United Airlines do Monachium, skąd już Lufthansą dolecę w poniedziałkowe południe do Poznania. Wychodzi, że nominalnie 25 godzin. Podobno w tę stronę jetlag jest znośniejszy.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 11, 2007

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: san-francisco, usa - Komentarzy: 4