Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Pod slońce, dzień 9

Nie mogłam siedzieć w domu. Głównie dlatego, że energia do klikania w Garden of Time zbiera się bardzo wolno i strasznie irytuje mnie patrzenie na pasek postępu, a poza tym też, że jestem napędzana słońcem i kiedy widzę za oknem, że jasno, to muszę. Lubię, gdy słońce grzeje mnie przez przednią szybę mojej Cytryny, a kiedy patrzę w lusterko, widzę tęczowy refleks światła. To jest dzień na leniwe śniadanie w Chimerze (i tak, zaproszenie na facebooku było całkiem serio, było przyjść; ja w każdym razie prawie że skończyłam ostatniego Stiego Larssona i mam nieco syndromu odstawienia, bo się przyzwyczaiłam). To jest dzień na Ogród Dendrologiczny, którym nie byłam od ponad dwóch lat. Poprzednio wlekłam się żółwim tempem z brzuchem pod brodą, dziś pozwalałam chować do kieszeni polara kasztany, szyszki i żołędziowe czapeczki (oraz nosiłam, bo księżniczce nie chce się chodzić i wydawałam bądź chowałam do torby pluszowe lewki, smoczek, ciasteczko czy pycie). Poczucie wygrzania++, a do tego na paznokciach mam I'm Suzi I'm Chocoholic, w kolorze kasztanów. To już wiecie, gdzie mnie szukać jesienią[1].

[1] W pracy. Ha. Ha. Nie wygrałam 56 milionów.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 28, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: ogrod-botaniczny, solacz - Komentarzy: 1



Dzień 7

Cały niedzielny poranek siedziałam w słońcu (no, jak ta blondynka w dowcipie, kiedy nikt nie patrzył, to trochę wychodziłam). Dziś nie, ale trochę tego słońca we mnie zostało, mimo że raz wróciłam się z parkingu do domu, dwa razy prawie spod pracy do auta, a w sklepie trzy razy wracałam do tego samego regału. Nie mam kiedy przygotować planu, żeby nie robić zbędnych kilometrów. Za to wieczorem umawiam się, że teraz wyjdę i jakby co, to wrócę, bo jestem zaraz obok i zareaguję na wołanie. O dziwo, działa. Chciałabym, żeby takie układy działały w Prawdziwym Życiu.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 26, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Skomentuj




Kokka i kiki, dzień 2

Zapadłam w mikrodepresyjkę i z powodu braku miejsca parkingowego wróciłam do domu, zamiast zapełniać kartę w aparacie. Ba, nawet mój telefon zapadł w szezlong i wrócił do trybu rozładowywania się w ciągu 12h. I w życiu nie powiedziałabym, że to nie dobra herbata, nie pierniczki domino, nie grzanka z serem, nie drzemka nad Larssonem (o którym niebawem), ale rysowanie kota i wiewiórki na asfalcie i pieczołowite niezwracanie uwagi na obmazane kredą mikro-dżinsy robią dzień.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 21, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 5