Więcej o
solacz
[17.04.2014]
Nie byłam jeszcze wiosną w Ogrodzie Dendrologicznym. Wcześniej byłam słoneczną, rozświetloną jesienią, a jeszcze wcześniej upalnym, leniwym latem. Za każdym razem mnie bawi odkrycie, że tuż przy ruchliwej Niestachowskiej, gdzie albo się pomyka 80 km/h, albo stoi w mozolnie pełznącym korku, jest cisza, zieleń i gęsta trawa. Rododendrony, magnolie, platany i paproć, która przypomina konspirujących obcych. Lubię paproć. Maj wbrew biologii zrywał mniszki i ofiarnie sadził ich płatki w ziemi, chociaż nie miał specjalnie nadziei, że mu coś z płatków wyrośnie.
GALERIA ZDJĘĆ.
[EDIT: Bohaterka nie spodziewała się, że od stycznia 2016 do maja 2018 będzie codziennie wchodzić do pałacu w celu zarobkowym. Poza urlopami.]
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 17, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
ogrod-botaniczny, solacz
- Skomentuj
Nie mogłam siedzieć w domu. Głównie dlatego, że energia do klikania w Garden of Time zbiera się bardzo wolno i strasznie irytuje mnie patrzenie na pasek postępu, a poza tym też, że jestem napędzana słońcem i kiedy widzę za oknem, że jasno, to muszę. Lubię, gdy słońce grzeje mnie przez przednią szybę mojej Cytryny, a kiedy patrzę w lusterko, widzę tęczowy refleks światła. To jest dzień na leniwe śniadanie w Chimerze (i tak, zaproszenie na facebooku było całkiem serio, było przyjść; ja w każdym razie prawie że skończyłam ostatniego Stiego Larssona i mam nieco syndromu odstawienia, bo się przyzwyczaiłam). To jest dzień na Ogród Dendrologiczny, którym nie byłam od ponad dwóch lat. Poprzednio wlekłam się żółwim tempem z brzuchem pod brodą, dziś pozwalałam chować do kieszeni polara kasztany, szyszki i żołędziowe czapeczki (oraz nosiłam, bo księżniczce nie chce się chodzić i wydawałam bądź chowałam do torby pluszowe lewki, smoczek, ciasteczko czy pycie). Poczucie wygrzania++, a do tego na paznokciach mam I'm Suzi I'm Chocoholic, w kolorze kasztanów. To już wiecie, gdzie mnie szukać jesienią[1].
[1] W pracy. Ha. Ha. Nie wygrałam 56 milionów.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 28, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
ogrod-botaniczny, solacz
- Komentarzy: 1
To takie trochę nadużycie semantyczne, bo w poznańskim ogrodzie dendrologicznym cytrusowców raczej nie znalazłam (acz migdałowca mają przy samym wejściu, jak raz miał owocowe zalążki), ale to bardzo miłe, pachnące i zielone miejsce przy samej przelotówce, którą jeździłam przez ostatnie kilka lat mniej więcej co drugi dzień i za każdym razem myślałam, jakby to miło było iść do ogrodu zamiast za biurko.
W środku pusto (dziewczyna z książką i starsza pani bez książki), cieniście, czasem kolorowo i leniwie. Ogród nie jest duży, ale wystarcza na godzinny spacer w tempie artretycznego żółwia. Z zadyszką. Czyli coś dla mnie. A potem można iść na tartę do "Francuskiego Łącznika"[1] na Sołaczu.
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] Wadą rozwiązania jest brak toalety we "FŁ", na podwóreczku mają tylko toitoi-a, a to jest pewien hardcore, zwłaszcza latem.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 29, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
ogrod-botaniczny, solacz
- Skomentuj