Więcej o
reportaz
Wielką fanką ironiczno-depresyjnego profilu Magazynu Porażka na Facebooku będąc, nastawiłam się chyba na coś innego niż 10 felietonów o tym, że w zasadzie wszędzie w Polsce jest kijowo pracować. Owszem, jest coś złowrogo nie tak, że pracownik naukowy z dorobkiem zarabia mniej kasjerka w markecie (i równie złowrogie jest to, że za ciężką pracę kasjerki również nie ma sensownego wynagrodzenia, które pozwala zasypiać bez strachu i mieć oszczędności), że udawanie etatu przez umowę-zlecenie czy jednoosobowądziałanośćgospodarczą nie jest chronione prawem pracy (#BTDT, dwie niezapłacone faktury), a celem korporacji jest wyżęcie z pracownika wszystkiego, co wymagane, mamiąc go wizją awansu i kartą Benefit. No jest źle. Niestety, nie ma recepty na to (poza wyjazdem za granicę, gdzie z kolei nikt człowieka nie tytułuje kierownikiem i nie ma kolegów czy rodziny). Nie jest to lektura na depresję, na rosnący licznik odrzuconych (lub - gorzej - pozostawionych bez odpowiedzi) cefałek, niestety, nie jest to lektura na żaden stan ducha, tylko smutny signum temporis.
#10
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 7, 2018
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2018, panowie, reportaz
- Skomentuj
"Jak przestałem..." to trochę zbiorek felietonów o tym, do czego powinien być używany design, a nie jest, trochę też mały przewodnik po współczesnym wzornictwie. Że więcej warty dobrze zaprojektowany biletomat czy druczek na polecony niż "designerska" łyżka do makaronu, która "robi całą kuchnię". Świetnie napisany, należycie ironiczny, z doskonałą frazą (nie mogłam się powstrzymać, kilka zamieściłam poniżej), nie daje jednak recept na to, żeby świat był lepszy. Po szarości PRL-u, gdzie były rzeczy niezbędne, czasem "nawet ładne", wskoczyliśmy w projektowanie opakowań czipsów, farby ("Tajemnica gejszy" czy "Orszak faraona") czy bezpieczną pastelozę otoczenia. Czego mi zabrakło - więcej zdjęć; w tekstach pojawiają się opisy znanych lub mniej znanych projektów (plakatów, książek, urządzeń, samochodów), niektórych musiałam szukać w internecie.
Garść cytatów, wybór własny:
Do dzisiaj czuję się winny, ilekroć zdemoluję pudełko płatków, chociaż producent wyraźnie zaznaczył Hier öffnen.
*
Kilka lat wcześniej, w dekadencji PRL, można było drwić ze wszystkiego i wszystkich. Nagle przyszedł kapitalizm i wszyscy spoważnieli. Ogłoszono koniec ironii. Ironia była matką odstępstwa. Synonimem wyższości. Wyniosłości. Zarozumialstwa.
*
Jeśli projektom przypisać części mowy, to okładka Raportu [o stanie wojennym] jest rzeczownikiem. Wrogiem przymiotników (...) Rzeczownik wyraża zaufanie do czytelników. Przymiotnik maszeruje obok jak cień lub strażnik. Dopowiada, dociska, zaznacza. Dba, żebyśmy nie popełnili błędu w ocenie. Nie przeoczyli cech osoby lub rzeczy.
*
Bezosobowe formy: zrobiono, postawiono, spierdolono. Nikt nikogo nie złapano za czasownik.
*
Nad polskim projektowaniem wisi klątwa ładności.
*
Płynął z tego morał kolorystyczny: szarość to suma wszystkich podjętych decyzji. Na skali barw zajmuje miejsce nazywane "i tak wszystko jedno" ("wyjdzie na to samo").
*
Poszliśmy (...), żeby wysłuchać briefu (po co tyle pisać, lepiej się spotkać - jedno z ulubionych haseł klientów).
- Założenia projektu? - zagaił dyrektor czegoś tam państwowego. - Panowie, to wy jesteście artystami, proszę mnie nie pytać. Ma być ładnie.
Inne tego autora:
#40
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 23, 2015
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panowie, 2015, reportaz
- Komentarzy: 7
Świat współczesnej Kołymy w dziennikach Hugo-Badera to świat nawet nie nad przepaścią, tylko już w przepaści. On się skończył, teraz trwa szabrowanie resztek tego, co zostało z lodowato zimnej krainy i czekanie na naturalną erozję. W tle wyprawy autostopem, bogato zakrapianej różnej jakości wódką, są historie ludzi, których zesłanie do obozu pracy dotknęło bezpośrednio (byli więźniami) lub pośrednio (dziećmi więźniów). To opowieści o miastach, które niszczeją przypadkiem bądź celowo, opuszczane przez ludzi. Dziennik nie jest nawet smutny per se, tragedie są ukryte pod opowiadaną historią. On jest tylko zupełnie bez nadziei.
Inne tego autora
#39
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 29, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, panowie, reportaz
- Komentarzy: 3
Zbiór historii, publikowanych wcześniej częściowo w różnych mediach, o tym, czemu państwa Mellerowie są zakochani w Gruzji. Historie o niespodziewanych przyjaźniach na całe życie, biesiadach, które ciągną się całymi dniami i kończą ciężkim kacem, przeplatają się z burzliwą i niełatwą historią współczesną. Bardziej podobały mi się historie Marcina, są mocniejsze i pisane świetnym językiem, mniej Anny - ale to po trosze kwestia tego, że nie jestem wielbicielką folkloru i nawet gruziński mnie nie zachwyca. Trochę zdjęć, trochę o jedzeniu, dużo o piciu, czemu Stalin jest nadal gruzińskim bohaterem i czy Kasia Pakosińska znalazła młodzieńczą miłość.
#18
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 3, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2012, panie, panowie, reportaz
- Skomentuj
Szczygieł, poza tym, że pisuje doskonałe felietony, ma to, o czym marzę - dom z ogrodem w Pradze[1]. Wprawdzie wynajmowany, ale taki bardziej na stałe, a do tego z pięknym oknem wychodzącym na ogród. W tym tomie jest kilka czeskich historii - o tym, jak Czesi reagują na śmierć, czemu rzeźbiarz Černy niekoniecznie chce być Czechem, jak to jest z tym ateizmem w Czechach i czemu Polacy lubią Czechów, a Czesi wręcz przeciwnie. Zgadzam się ze Szczygłem, że książka nie jest z gumy, ale warto było umieścić i felieton o Cimrmanie w tym tomie.
Pewnie to nic odkrywczego, ale następną wycieczkę do Pragi zaplanuję tak, by znaleźć wszystkie rzeźby Černego.
EDIT: O, choćby tak, korzystając z bloga Szczygła [link nieaktualny].
[1] Nie upieram się przy Pradze, ale zawsze chciałam mieć domy w różnych zakątkach świata. Żeby podróżować z małą walizką, a wszystko mieć na miejscu.
Inne tego autora:
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 19, 2011
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2011, panowie, reportaz
- Skomentuj
To książka o tym, czemu moje marzenie pt. "Chcę mieć małą, śliczną restauracyjkę z dobrym jedzeniem, a przy tym się specjalnie nie narobić" jest całkowicie absurdalne i jak najszybciej powinnam o nim zapomnieć. Bo na poły autobiografia, na poły poradnik dla początkujących kucharzy opisuje przede wszystkim to, że praca szefa kuchni to nie plaża, a ciężka orka przez kilkanaście godzin dziennie bez weekendów. Że łatwo o nałogi, łatwo o wrogów, łatwo o złą decyzję, która będzie kosztować sporo - od utraty klientów, autorytetu do upadku całej restauracji. Polubiłam autora za soczysty język, szczerość i tupet. Nie wiem tylko, czy chciałabym zjeść w jego restauracji.
To nie jest książka kucharska. Można sobie jednak z niej wyłuskać namiary na kilku kultowych autorów książek kulinarnych i zrobić małą listę restauracji, które warto odwiedzić w Nowym Jorku (oczywiście, jeśli jeszcze istnieją, bo główny trzon książki to bogate w wydarzenia lata 80.).
#36
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 18, 2010
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2010, panowie, reportaz
- Komentarzy: 5