Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Widziałam film, zaczęłam czytać książkę (ćś, leży w łazience, ale chwilowo się przesunęła na dalsze miejsca w kolejce po "Saharze" Palina i "Zawsze Prowansji" Mayle'a). Co do teatru mam stosunek ambiwalentny. Doskonale pokazane były "efekty specjalne" - retrospekcje, wyobrażenia oraz rozmowy z Humpreyem Bogartem (za czarnymi siatkami - "ekranem TV" widać było sceny z "offu"). Natomiast chyba nie przemawia do mnie aktorska gra teatralna - ekspresja, miotanie się po scenie, przewracanie oczami i załamywanie rąk. Rozumiem, konwencja, ale mimo to mi się gryzie. I Woody Allen - to musi być on. Aktor grający Allana Feliksa był niezły, opowiadał woodyallenowskie onelinery, miał podobną mimikę i gestykulację, ale nawet w rogowych okularach to nie było to. I aktorka grająca Lindę była tłustawa (wszędzie ostatnio widzę tłustawych ludzi...). I Teatr Nowy/Scena Nowa po remoncie to coś pięknego - marmury, ściany obite czerwonym skóropodobnym(?) czymś, jak w porządnym psychiatryku.