Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Angels in America

Angels in America rekomendowało mi parę osób, uważających się za znawców "ambitnego" kina. I nie rozczarowałam się - seria jest ambitna, nie trzyma się kupy i nudna jest do wyrzygu. Back in 1985, biedni homoseksualiści po zjedzeniu porcji budyniu borsuczą się bez zabezpieczeń i dopada ich AIDS bez względu na to, czy są ważnymi prawnikami, którzy kierują zza kulis rządem, czy mniej ważnymi utytułowanymi potomkami podróżników z Mayflower. Prawie czterogodzinna miniseria mozolnie pokazuje anioły, seks, widzenia, amerykańskim mistycyzm i rozrachunki z historią (tą starszą - ciężkim losem osadników czy Mormonami i tą nowszą - epoką Reagana czy Żydami). Może jest w tej historii jakieś głębsze dno, ale ja dotarłam tylko do dna (czy warto siedzieć kilka godzin przed ekranem, żeby się dowiedzieć, że AIDS zabija?). Dodatkowo film jest ekranizacją sztuki i cierpi na wszystkie tego konsekwencje - nienaturalność dialogów, aktorzy grają po kilka ról, mimo że naprawdę nie ma takiej potrzeby, umowność świata i zdarzeń.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 23, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj

« Zagraj to jeszcze raz, Sam - Znikające wpisy z wyższych poziomów »

Skomentuj