Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Wtorek

Słońce w oczy i poczucie obowiązku, które wywleka mnie czasem o poranku, zostawiając za sobą posapująca jeszcze we śnie resztę domowników (wliczając koty), daje mi takie poczucie wewnętrznego entuzjazmu. Nic nie jest za ciężkie, dzień może rozwinąć się w dowolną stronę, można zrobić wszystko, a każdy plan wydaje się być tym właściwym. W radiu "Moonlight Shadows"[1], na przystanku kobieta z szalikiem w szkocką kratę, zapach kawy o poranku i skrzynki ze świeżymi owocami i warzywami. I żółte, jesienne tulipany.

Chciałabym takie całe życie. Wstać rano, przez dłuższą chwilę (ale tak z dwie-trzy godziny, bo ja z tych, co łatwo tracą zapał) popracować dla przyjemności nad czymś fajnym i cieszyć się leniwą resztą dnia, ze zmartwień mając wybór potraw do dzisiejszego menu. Czy są jakieś kasety motywacyjne na bycie rentierem?

A potem przychodzi godzina 16 i już mi się nie chce. Zdrzemnęłabym się zamiast przenosić góry. I tak to już od ręki mam codziennie, bez czekania na emeryturę.

PS Poniewczasie przypomniałam sobie, jaki utwór najlepiej by pasował:

i choć na ten stan nie wskazuje
powierzchowności mojej żaden rys
wciąż coś zbiera i pulsuje
powołanie jakieś czuję więc rozpędzam się i
już za chwilę to mija mi

[1] Z dostępem do nieograniczonej gamy muzyki straciłam umiejętność wyboru. Świadomie wybieram ciszę, a to, co przypadkiem usłyszę gdzieś w radiu, traktuję jako dobrą wróżbę na resztę dnia.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 5, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 1

« Życie zaczyna się po 30... - Jeden w przód, dwa w tył »

Komentarze

Theli

Jak ci się udaje rano wstać nie budząc kotów?

Skomentuj