jak o niczym? o fotkach przecież :)
(też nie lubię zwykłych zdjęć. ustawianie ludzi, sranie się nad ujęciem, a później i tak dupa wychodzi)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Przy okazji porządków zgrywałam zdjęcia analogowe, skanowane z klisz w ramach wywoływania odbitek. Po krótkim przeglądzie wyszło, że mizeria. Ale nie taka z ogórkami, tylko te zdjęcia mocno byle jakie. Ograniczał mnie fakt, że 36 klatek i że jak już zrobię, to pozamiatane. Nie było miejsca na kiepskie ujęcia, na jakieś pierdoły typu nowy lakier do paznokci, śniadanie czy zachód słońca. Jak za czasów Stalina, kiedy to kręciło się tylko 10 filmów rocznie, ale wszystkie dobre. No więc to tak nie działa - przeglądam te zdjęcia i one byle jakie są, mimo że nad każdym myślałam wnikliwie ze świadomością, że zużycie klatki tu może oznaczać brak potem. Czekanie na znalezienie dobrego ujęcia w zasadzie zabija cokolwiek, co dzieje się pomiędzy i zostanie 30 takich sobie, dokumentalnych zdjęć, z których nic nie wynika. Jeśli usłyszę jeszcze raz, że fotografia cyfrowa zabija fotografię, to opiniodawcę zniszczę stanowczym "phi". Hail cyfra.
I dzięki temu mam kilkanaście tysięcy mniej lub bardziej udanych zdjęć, z których w razie gdyby co mogę coś zrobić. Niekoniecznie coś robię, ale mogę. I ta świadomość jest fajna.
PS Co, ja nie napiszę notki o niczym? ;-)