Ja kiedyś miałam taką małpkę. NIENAWIDZĘ ICH. I żywych małp też nienawidzę.
W ogóle dzięki, stara, właśnie zaczęłam wychodzić z poświątecznego doła. A ty mnie niedotykaną zabawką.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Uwielbiam rezolutnego Chudego (Woody'ego), który wprawdzie ma mniej różnych przycisków niż Buzz Aldrin Astral (i nie da się go zaprogramować na hiszpański), ale nigdy się nie poddaje. Andy, właściciel całego stada zabawek, nagle ma 17 lat, od dawna zabawkami się nie bawi[1], a do tego idzie do koledżu i mama każe mu się pozbyć wszystkiego, czego nie zabiera ze sobą. Chudy ląduje w skrzynce "Koledż", a reszta przyjaciół ma trafić na strych, ale przypadkiem zostaje wyrzucone na śmietnik. I tu zaczyna się wielka ucieczka zabawek - prawie że z czeluści śmieciarki do garażu, stamtąd trafiają do przedszkola, które okazuje się więzieniem, a ostatecznie z przetwórni śmieci. I nie jest pastelowo i łagodnie, chociaż zabawki są miękkie, czasem mają futerko i wydają zabawne dźwięki[2].
Lubię "Toy Story" za świetną obsadę - pana Bulwę, jamnika Długiego, niezbyt błyskotliwego dinozaura Rexa, za doskonałe animowanie czasem niezdarnych ruchów zabawek i za drugie dno[3], które sprawia, że ani ja, ani prawie 2,5-letni Maj nie mógł się oderwać od ekranu (a jest to rzadkość). I za happy end, bo historie o zabawkach muszą się dobrze kończyć.
[1] A wiecie, jakie to jest przykre, taka nie dotykana przez człowieka zabawka? Ja się wzruszyłam. Kilkukrotnie.
[2] Obsadzenie uderzającej w talerze małpki w roli dozorcy więzienia jest szatańskim pomysłem i od teraz nie chcę już nigdy takiej małpki, choćby się nie wiem jak ładnie uśmiechała.
Również językowe, polski dubbing bardzo przyzwoity.