Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Zaczyna się grubo, bo od samobójstwa, w wyniku którego 8 osób rozsianych po całym świecie (4 panów, 3 panie i transseksualistka) zaczyna współdzielić myśli. Na początku opornie i z przerażeniem, bo kontakt pojawia się znienacka (doprowadzając czasem do zabawnych sytuacji), potem już coraz gładziej i z całkiem niezłymi efektami. Meksykanin Lito jest zręcznym aktorem w bardzo złych filmach, Will sprawnym policjantem z Chicago, Kenijczyk Capheus uwielbia filmy z Van Dammem i doskonale jeździ wszystkim, co ma cztery koła, a Wolfgang z Berlina włamuje się do sejfów i lubi się bić. Hinduska Kala jest farmaceutką i ma kilka cennych umiejętności survivalowych, Koreanka Sun to bizneswoman, ale też mistrzyni kick-boxingu, transseksualna Mike/Nomi jest hakerką z San Francisco, a Islandka Riley (mieszkająca w Londynie) pracuje jako DJ-ką i to właśnie jej trauma sprzed lat posuwa całą akcję do przodu.
Serial to szeroko pojęta kontynuacja pomysłu twórców - Tykwera i Wachowskich - "Atlasu chmur", moim zdaniem o wiele bardziej udana (i bez naklejania aktorom gumowych twarzy). Fantastyczne lokalizacje - Berlin, Londyn, Seul, San Francisco, Chicago, Mumbaj, Nairobi, Mexico City, sporo o pożyciu intymnym (16+ i bez cenzury, więc golizna jest, dodatkowo wiele elementów LGBT), a wszystko przyprawione dość sprawnie zbudowaną intrygą i sporą dozą humoru.
Moje guilty pleasure - Will, policjant z Chicago, wygląda jak młody Mark Wahlberg. Nagle poczułam się 20 lat młodsza.