Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Może to nie jest dla mnie film kultowy, ale widziałam go już kilka razy i za każdym razem odkrywam coś nowego. Tym razem zaskoczyło mnie, jak wiele jest tej warstwy kultowości i ile analiz powstało o tym dość prostym skądinąd filmie, w którym cała zaskoczka to lekkie zamieszanie achronologicznym ułożeniem epizodów. Tak, aktorzy są świetni, nieustająco uwielbiam Thurman, Keitela i Jacksona, aczkolwiek z perspektywy 2023 jednak niżej oceniam aktorstwo Travolty czy Willisa (nie wspominając o nazwisku Weinstein w czołówce). Trzy wątki - para młodych rozrabiaków napada na diner, gdzie przypadkiem jedzą śniadanie Vincent i Jules, cyngle Marcellusa Wallesa, którzy muszą spuścić ciśnienie po pewnej akcji, która nie poszła najlepiej; Vincent zabiera Mię na kolację na prośbę szefa i impreza kończy się nieprzyjemnie, zamiast przyjemnie; wreszcie bokser nie poddaje ustawionej walki, zwiewa więc z pieniędzmi wygranymi w zakładach, ale na skutek niedbałości narzeczonej wpada w nie lada tarapaty z Marcellusem Wallesem, który zapłacił mu za ustawienie walki (słowa kluczowe: piwnica, pokrak i jesień średniowiecza z dupy). To naprawdę dobry kawałek kina, można obejrzeć więcej niż dwa razy. A muzyki posłuchać nawet więcej razy.