Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Pretty Little Things

Coraz trudniej układa mi się słowa w zdania. Kołyszę się w obojętnej mgiełce rutyny - do pracy, praca, z pracy, zakupy, dom; założyć ciepłą bluzę, bo wiatr. I przeciwsłoneczne okulary na nos, bo od mrużenia oczu robią się zmarszczki (jakbym się kiedykolwiek tym przejmowała). Zazdroszczę dziecku tej niesamowitej łatwości, z którą wyławia potrzebne frazy do dialogu ("Daj mokrą chuśtećkę! A co[1] mówimy, kiedy chcemy, żeby ktoś nam coś dał? Tida tida!"), ja ważę słowa na szalkach półkul i najczęściej w ich meandrach pozostają. Już kilkanaście lat temu Stephenson w "Diamentowym wieku" wymyślił mediaglify, które zastąpią długie słowa. Dla mnie słowa ostatnio zastępują obrazki.

Bo jak jednym słowem opisać moje pełne nadziei oczekiwanie na Dzień Dziecka, kiedy Maj rozpakuje skarbonkę w kształcie Kota Simona? Jak zbudować zdania, opisujące świeżość zapachu różowej piwonii (a wcześniej wizytę w kwiaciarni, kiedy wśród kilkunastu gatunków kwiatów muszę wybrać ten jeden)?. Zapach skóry nowej torebki, układ fałd tworzących kokardę; poczucie, że jest dla mnie za elegancka (i złośliwy komentarz TŻ-a, że jak będę wreszcie miała okazję z nią wyjść, to jej nie będę mogła znaleźć)? Smak i zapach pomarańczowego owocu physalisu, który kupiłam zamiast brzydkich truskawek? Wygodę nowych pantofelków z paseczkami i fikuśnie wycinanymi brzegami skórki i kwiatkiem na podeszwie? Przyjemność nalewania aromatycznej herbaty, kupionej specjalnie dla mnie przez TŻ-a; stary czajnik rozlewał, a poza tym pojawiły się na nim złowieszcze pęknięcia - nowy i zupełnie niedrogi kremowy z niebieskim wzorkiem jest stabilny i nalewa szerokim, pewnym strumieniem. Czy wreszcie widok Mai zaangażowanej w rysowanie małymi kredkami w 36 kolorach w kolorowym notesiku, którego brzegi mozolnie powycinałam we wzorki dziurkaczem z Tchibo? Brakuje mi przymiotników, związków frazeologicznych i lingwistycznego kleju, żeby to wszystko połączyć.

A najbardziej lubię, jak moja córka na widok moich szpilek czy sukni robi okrągłe oczka i pyta: "Mamusiu, mogę pozicić?". I wiem, że pożyczę, kiedy mała stopka urośnie, a wystający dziecięcy brzuszek zamieni się w płaski brzuch podlotka, który będzie może jeszcze chciał wyglądać jak mama. Może. Bo może już nie.



[1] Dla ułatwienia dodam, że chodziło o "proszę".

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 17, 2012

Link permanentny - Kategorie: Przydasie, Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 6

« Cowboys and Aliens - Nowe słowo na dziś: analematyczny »

Komentarze

Anto

Dobry wpis. Mam podobnie + jeszcze to, że rzadko mogę używać polskiego. Ale galeria Twoich zdjątek bardzo obrazowa. I ta fajna polaroidowa ramka!

Bazyl

Całkiem sprytnie Ci ta niemożność wypowiedzenia idzie. Przynajmniej ja braku lingwistycznego kleju nie stwierdzam :)

Theli

Ja też bardzo lubię, jak tak nie wychodzi Ci pisanie :)
Ramki fajce, tylko chowają mi się pod prawą kolumną.

Zuzanka

@Theli, no niestety. Ale albo drastycznie musiałabym zmniejszyć, albo tak (zawsze można kliknąć i będzie całe większe).
@Bazyl, no właśnie nie do końca. Miotam się między egzaltacją a marudzeniem. A chciałabym pośrodku.

Kilka

Witaj, chciałam zapytać gdzie można znaleźć taką rewelacyjną skarbonkę? :) Pozdrawiam

Zuzanka

@Kilka, w oficjalnym sklepie Simon's Cata:

http://simonscat.theofficialwebshop.co.uk/scenguk/gifts-more/ceramics/simon-s-cat-sitting-money-bank.html

Przysyłają w ciągu kilku dni.

Skomentuj