Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Mottem serialu mogłby być hasło “Blood is thicker than vitriol!”. Zdecydowanie guilty pleasure, przy czym część pierwsza - trzyodcinkowa - jest w zasadzie dość nieskomplikowaną historią o miłości i zemście. Ci z Was, którzy pamiętają świadomie lata 80., kojarzą bogatą dziedziczkę australijskiej fortuny, Stephanie Harper, kobietę ze zmysłem do biznesu, ale bez ogaru w kwestiach damsko-męskich. Po dwóch nieudanych związkach, wyszła za mąż za młodszego od niej żigolaka, tenisistę Marsdena, który - jak się szybko okazało - zwęszył kasę, a pożycie intymne uprawiał głównie z przyjaciółką Steph, Jilly. Marsden wpadł na błyskotliwy pomysł i podczas miesiąca miodowego wepchnął niczego nie podejrzewającą żonę do bajora z krokodylem, skąd Stephanie cudem się uratowała. Zaopiekowana przez poszukiwacza drogich kamieni (dusza człowiek, mimo że nie płaci od lat żonie alimentów i unika kontaktu z dziećmi), zrobiła sobie operację plastyczną i piękna jak marzenie wróciła jako modelka, żeby rozkochać w sobie wiarołomnego męża i ukarać zdradliwą przyjaciółkę-alkoholiczkę.
Za to druga seria - 22 odcinki - to jest dopiero jazda bez trzymanki. Jilly wychodzi z więzienia, gdzie trafiła po zabiciu Marsdena i udziale w spisku przeciwko Stephanii. Wtem okazuje się, że jest przyrodnią siostrą tej ostatniej i jej się należy. Do tego pojawia się niejaki Sanders, cwaniaczek i brat zmarłego Marsdena, który chce panią Harper wyślizgać z majątku, ale niestety się w niej zakochuje. Gorzej, nieślubne dziecko Stephanii, jakie miała z synem szejka, który robił interesy z jej ojcem, wcale nie umarło przy porodzie, tylko zostało adoptowane przez zaufanego doradcę Stephanii i aktualnie wchodzi w intymne stosunki z jej dorosłą już córką. Do tego dochodzi demoniczna Olive, wyciągnięta przez złośliwą Jilly z więzienia. W trakcie tego sezonu dochodzi do kilku zamachów, tajemniczych zaginięć, podmianek, oszustwa i heistu. Finał urywa się w połowie, bo wtem okazało się, że mimo rozpaczliwego szycia serial nie był na tyle popularny, żeby nakręcić kolejny sezon, więc na kolanie dokręcono 5-minutową scenę z wyjaśnieniem urwanych wątków. Nie musicie oglądać, zwłaszcza jak niespecjalnie lubicie użycie Aborygenów w roli tokenów (“kraj, w którym mój ojciec był królem”, my ass).