Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Zacznę od wstępu, że tak, wiem - jestem w pozycji najbardziej uprzywilejowanej. Mam pracę, w której mogę wszystko ogarnąć za pomocą laptopa, współdzielonych plików, narzędzi do zarządzania zadaniami i telekonferencji; mogę bez problemu pracować z domu z kotem Burszykiem na kolanach[2], projekty się będą toczyć. Mam duży dom, w którym nie siedzimy sobie na głowie, z wydzieloną przestrzenią do pracy i zamykanym pokojem dziecięcym, a dziecko jest na tyle duże, że nie muszę kontrolować, czy sobie nie rozbija głowy albo nie źre proszku do prania. Ba, mam oszczędności, więc mogłabym w pańskim geście wykupić przedrożone maseczki ochronne z Allegro i codziennie nosić nową. Nie jestem w grupie ryzyka. Więc to, co poniżej, to są #problemypierwszegoświata, zdaję sobie sprawę.
Rozumiem konieczność izolacji i wyjęcie dzieci z placówek jest posunięciem słusznym, bo komunikacja miejska i ograniczenie wylęgarnia zarazy, ale jakże mnie irytuje niejawne założenie, że rodzice wtem rzucają wszystko i zaczynają prowadzić homeschooling na podstawie tak zwanych wytycznych ze szkoły albo setek porad z internetsów. Tak zwanych wytycznych, bo różnimy się w ocenie - według mnie zadania dla dzieci powinny być tak skonstruowane, żeby dziecko mogło w ciszy i spokoju samodzielnie ogarnąć temat, poza ewentualnym wsparciem technicznym rodzica. Według szkoły... Pokażę Wam na przykładzie zadania z muzyki (i tu, żeby było jasne, doceniam, że te zadania zostały przygotowane):
2. A to zadania na lekcję. Ma ono dwa poziomy trudności:
- słuchamy z dzieckiem najpierw wszystkich motywów w dur (od początku do 58 sekundy) żeby utrwalić się w tonalności i prosimy żeby dziecko zaśpiewało dźwięk spoczynkowy. Jeśli to zrobi prawidłowo - przechodzimy dalej. Jeśli nie - słuchamy jeszcze raz od początku do 58 sekundy, bez powtarzania.
ćw. A: po każdym motywie (do 58 sekundy) dziecko śpiewa dźwięk spoczynkowy (tylko!)
ćw. B: dziecko powtarza tylko pierwszy dźwięk każdego motywu - resztę w głowie
(..)
3. Zadanie również na lekcję: dzieci słuchają czterech poniżej załączonych fragmentów i poruszają się do nich swobodnie. Po każdym fragmencie określają jaki rodzaj ruchu ich zdaniem dominował w danym fragmencie: nagły/płynny, ciężki/lekki? Musicie zapytać jaki ruch dzieci czują. Mogą też opowiedzieć to własnymi słowami, ale nie chodzi o to z czym im się kojarzy muzyka, tylko o ruch - jaki on jest?
O tym, że wstaję o 7 na zakupy, żeby uniknąć tłumów i wpadam w kocioł ludzi, którym niezbędne do życia jest 12 tacek z mięsem i porównywalna ilość innych dóbr (15 kilo ziemniaków, nic tylko braść), to już nawet nie wspominam. Przykre, tym bardziej, że mam poczucie, iż lwia część towarów łatwopsujących się wyląduje na śmietniku w ciągu tygodnia.
[1] No może nie o miłości, bo o miłości już było.
[2] Kot Burszyk mruczy, jest mięciutki, nie wierci się, ale potrafi przez pół godziny krążyć dookoła biurka, rozgłośnie drąc japę, że on nie wie, czy chce na kolanka, czy nie, ale coś kotu doskwiera w psyche, więc wyć musi.