Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[9-10.07.2022]
Do Wrocławia pojechaliśmy w zasadzie tylko na koncert; tylko, bo dwa dni później były zaplanowane już wakacje właściwe, o czym niebawem. Jak już pewnie wspominałam, mam z Wrocławiem pewien zgryz. Z jednej strony jest to przepiękne miasto, stworzone do spacerowania po, z mnóstwem ciekawych miejsc, które chciałabym zobaczyć, a dodatkowo można łapać pokemon^Wkrasnale, których już jest chyba koło 1000 (tysiąca!). Z drugiej strony, każdy wyjazd do tego miasta przypłacam irytacją - nie udało mi się znaleźć jeszcze sensownego noclegu, ten był wyjątkowo zły (przy deptaku, mikro "apartament" wydzielony z większego mieszkania, głośny, niby z parkingiem, ale parking zamykany na sztywno między 22 a 11, co uniemożliwiły korzystanie z, jakaś absurdalna kaucja za zniszczenia, którą wynajmujący oddaje po tym, jak obejrzy lokal przy nas, więc trzeba czekać, aż przyjdzie), parkowanie - dramat, kolejna próba wbicia na śniadanie do polecanego Dinette nieudana, co akurat skończyło się bardzo pozytywnie, bo trafiłam do prześlicznego "Lotu kury" z doskonałym menu. Sobota poza tym była prześliczna, niedziela już nie za zbytnio, więc pewnie do Wrocławia wrócę za czas jakiś, ale z dużą przyjemnością wracałam do domu.
Adresy: