Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[20-23.05.2024]
Podczas praskiej wycieczki nocowałam w hostelu w dzielnicy Dejvice / Praga 6, oznaczanej czasem na tabliczkach jako Bubenec. Nie wdając się w przepychanki geograficzne, to teren na północ od Hradczan; tu właśnie spięła mi się Praga, bo właśnie Bubenec dzieli Hradczany od Troi, gdzie ogród zoologiczny. Piękne kamieniczki, place - zwłaszcza przyciągnął mnie maleńki park Šabachův z uroczymi rzeźbami koni i zborem husyckim (ten moment, kiedy zderzasz się z Historią przez duże H), w oknach leniwe koty, pochichotałam na ulicy Československé armády, przeszłam koło teatru Spejbla i Hurvinka, zachwyciła mnie różnorodność i precyzja ulicznych mozajek, prawie jak portugalskie calcateros.
Całkiem blisko od hostelu znalazł się przepiękny park Letna, z obłędnym punktem widokowym spod malowniczego pawilonu Hanavsky’ego, pamiątki po Wystawie Jubileuszowej z 1891 roku. W pawilonie można piwo i co ino, a z punktu widokowego widać kilka praskich mostów - Manesa, Karola, Legii, Jiraska i Czecha, Stare Mesto i wieżę telewizyjną na Żiżkowie. Zabrałam tu młodzież wieczorem pierwszego dnia wycieczki, doszłam do Metronomu, gdzie pachniało soczyście marihuaną, zaś ostatniego dnia planowałam przejść bladym świtem cały park, ale ostatecznie powtórzyłam trasę z jedynym chętnym przedstawicielem młodzieży, mijając po drodze ambasadę hiszpańską i izraelską, ze sporą obsadą policyjną.