Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Morro Jable

[10.01.2013]

Wróciłam, żeby wyznać nieskrywane uczucie do latarni morskich. I po owoce flaszowca. Na samym końcu drogi jest malutki port, a dalej można już po piasku jechać na półwysep Jandia (wydmy, wille, w których mieszkali hitlerowscy oficjele oraz wiatraki). Pożyczony chevrolet aveo ledwo dawał sobie radę pod górę, więc zostaliśmy na plaży obok deptaku. Próbowałam zrobić zamek z fosą, ale fizyka była przeciw Majowi i woda nie chciała płynąć pod górę, a fosa zasilana wiaderkiem nie działała sprawnie. Ale i tak. Tylko muszelek nie było.

GALERIA ZDJĘĆ, a tu notka sprzed 3 lat.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 11, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: fuerteventura, wyspy-kanaryjskie, hiszpania - Komentarzy: 8

« O poranku - Dwa starty, dwa lądowania »

Komentarze

kaczka

Od dawna juz rozwazam kariere latarnika. Nie bylo tam aby jakiegos ogloszenia, ze poszukuja?

Zuzanka

Ja się zastanawiam, czy w ogóle nie rzucić wszystkiego i się nie przeprowadzić.

JoP

Znajomy pojechał na wakacje na Maderę i już tam został.

Zuzanka

@JoP, bardzo go rozumiem. Zajmuje się tym, co w PL (tylko zdalnie), czy prowadzi jakiś radosny beach bar dla surferów (czy co się tam uprawia na Maderze)?

JoP

Tym co w PL, ma tu firmę, którą nadzoruje, przeważnie zdalnie, czasem przylatuje w razie potrzeby.

Tak czy inaczej - podziwiam człowieka za odwagę, to nie żaden hipsterski singiel (bo takich hipsta-freelancerów, którzy siedzą to tu, to tam, to trochę znam i ani trochę mnie to nie dziwi ani nie imponuje), numer wykonał mając na stanie dwoje dzieci i trzecie w drodze. Po prostu zdecydowali z żoną, że zostają, on przyleciał po paru tygodniach wyekspediować dobytek i wystawić mieszkanie na sprzedaż.

Zuzanka

@JoP, rispekt, zaiste. Jakkolwiek kuszące, tak jednak najbardziej mnie frikuje taki skok na głęboką wodę - dom, szkoła, samochód, zmiana wszystkiego.

JoP

Cóż, czasem mu zazdroszczę oglądania z tarasu statków wpływających do portu w Funchal (choć od kupna domu jakby mniej, nieustannym źródłem mej radości są miny różnych wykonawców/techników, jak wylezą na taras albo na balkon). No, wiecznej wiosny zazdroszczę mu nieustająco i na to nie ma rady.

Zawsze, jak mi przychodzi do głowy "ale tu fajnie, mogłabym tu mieszkać", staram się jednak pamiętać, że to perspektywa turysty, że przy zamieszkaniu na stałe nie byłoby tak różowo, że niektóre rzeczy zmieniłyby się na plus (klimat), a inne na minus (nie wszyscy emigrujący znajomi donoszą o bezproblemowym wrośnięciu w otwartą i przyjazną lokalną społeczność, niektórzy wręcz przeciwnie), no i nie można zapominać o tym, że w fajnych wizualnie miejscach często - jak się nie pracuje zdalnie albo freelanceruje bądź zostawiło w PL firmy, która na nas pracuje - można sobie pracowo, no właśnie, najwyżej rzeczony beach bar dla surferów albo coś w tym stylu (typowe polskie kombo na Majorce to żona pokojówka/kelnerka, mąż konserwator/hydraulik).

patekku

Patekku: również uwielbiam latarnie morskie, mają jakiś taki fajny klimacik...
Wszędzie gdzie jesteśmy, zaliczamy te w pobliżu.

Skomentuj