Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Niebo. Jedno z wielu. Ogromna korporacyjna machina, zatrudniająca mnóstwo ludzi, dbających o robaki, pogodę czy wreszcie spełnianie modlitw. Najgorszy oczywiście jest departament HR, próbujący (niechętnie) radzić sobie z przerostem biurokracji i frustracją pracowników. Wszystko jakoś się kręci do momentu, kiedy Bóg wpada w depresję i decyduje, że Ziemia, którą zarządza, jest absolutnie nieudana i decyduje się ją zniszczyć. Dwoje aniołów uzyskuje obietnicę, że jeśli uda im się doprowadzić do spełnienia niemożliwego życzenia (para młodych ludzi, lubiących się z daleka, zejdzie się ze sobą), Ziemia zostanie uratowana.
Daniel Radcliffe w roli zmiętego anioła-nieudacznika jest świetny, natomiast prawdziwym mistrzem jest Steve Buscemi w roli rozczochranego, siwowłosego Boga-analfabety, skupionego na wynalazku obrotowej restauracji samoobsługowej. Całość jest zabawna oraz oczywiście obraża uczucia religijne, mimo że matka Boga nie ma tęczowej aureoli.