Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
[1.05.2022]
Z miśnieńską Starówką jest tak, że można zacząć od dołu i wspiąć się na zamkowo-katedralne wzgórze, a potem wrócić albo odwrotnie - zaatakować od góry i zejść, albo nawet zjechać windą (jest koło Zamku Albrechtsburg). Myśmy wybrali opcję drugą, kierując się nawigacją, która - i owszem - dotrzymała słowa, że da się podjechać prawie pod samą katedrę, ale jednakowoż niekoniecznie się da tam zaparkować. Po dłuższym krążeniu i zawracaniu wreszcie się udało, weszła kawa, ciasto i lody z widokiem na miasto, co tę narzekającą na “daleko jeszcze i czy już możemy wracać” część wycieczki podziało pacyfikująco. Wprawdzie planowałam i Zamek Rezydencyjny, i Katedrę świętych Jana i Donata, bo można wspólny bilet, ale w trosce o zdrowie psychiczne ograniczyłam zwiedzanie tylko do katedry. A warto, bo ascetyczna i skromnie zdobiona katedra ma takie światło, że nie miałam słów. Jeśli nie chcecie zwiedzać katedry, to można zajrzeć do wewnętrznego ogrodu, z którego przechodzi się do kas, nawet to miejsce jest przepiękne. Na Zamek jeszcze wrócę.
Stare Miasto jest urokliwe - place, kamienice, czasem zupełnie niespodziewane zakątki, restauracje, kawiarnie i inne pułapki na turystów, kościół z kurantami wygrywanymi na porcelanowych dzwonkach; można pobłądzić, znaleźć się i pobłądzić znowu.
Przypadkiem znaleziony niewielki, ale klimatyczny cmentarz. Rododendrony, krematorium i estetycznie przyjemne nagrobki.
Adresy: