Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Określenie “serial” jest mylące - to antologia zupełnie ze sobą nie związanych krótkich (od kilku do kilkunastu minut) historyjek, w których - zgodnie z tytułem - pojawia się czasem miłość, czasem roboty, a często śmierć oraz zdarzają się takie, że są wszystkie trzy elementy tytułu. Mocnym elementem cyklu jest animacja, ale nawet ona się zmienia z odcinka na odcinek, bo za poszczególnymi opowieściami stoją różne wytwórnie z różnych państw; Polskę reprezentuje całkiem udanie Platige Image. Dodatkowo klimat jest różny - zdarza się, że po całkiem zabawnej i żartobliwej nagle wskakuje jakieś hard sf. Niektóre są jak żywcem wyjęte z opowiadań Dicka, inne przypominają wczesnego Gibsona. Z antologiami filmowymi mam ten sam problem, co z opowiadaniami. Bywają świetne, ale zanim się nimi zachwycę, już się kończą. Nie mam top 3 swoich ulubionych, bo nie oglądałam całości jednym ciągiem.