Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Legion

David, stały bywalec szpitala psychiatrycznego, leczony na schizofrenię, czuje się bezpiecznie, bo leki działają i nie ma okropnych wizji, prześladujących go od dzieciństwa. Zmienia się to, kiedy w szpitalu pojawia się Sid, dziewczyna, która nie cierpi dotyku. Kiedy przypadkiem się dotykają, okazuje się, że Sid potrafi przenieść się w ciało osoby dotykanej. Konsekwencje są niespodziewane - personel i pacjenci szpitala zostają teleportowani lub zabici, David odkrywa, jak to jest mieć piersi (srsly), a Sid - że David jest mutantem obdarzonym niesamowitymi umiejętnościami telepatii i telekinezy, skutecznie blokowanymi przez leki. Po przesłuchaniu przez tajemniczą organizację militarną (FBI? CIA? CBŚ?) i brawurowej ucieczce, David trafia do domu pani Bird, która wraz z innymi mutantami (umiejącym czytać w pamięci Ptonomym, rozdwojonym Carym/Kerry oraz Sid) usiłują nie dać się pojmać napadającej na nich tajemniczej organizacji oraz wyjaśnić tajemnicę tego, co się dzieje w głowie Davida.

Rzecz się dzieje w continuum Marvela, stąd nie dziwi nikogo istnienie mutantów (i plotki o pochodzeniu adoptowanego Davida). Nie będę się kłóciła, że fabuła ma absolutnie logiczną konstrukcję, bo nie dla logiki ten serial warto obejrzeć, a dla fantastycznego klimatu (bogato wspomaganego doskonałą muzyką). Wizualnie to crossover filmów Wesa Andersona i rodzeństwa Wachowskich, klimatycznie - połączenie "Incepcji" z "Lotem nad kukułczym gniazdem". I muzyka; nie wiem, czy wyżej cenię odcinek z Dark Side of the Moon, czy ten oparty na "Bolero" Ravela (z napisami w klimacie starego kina).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 6, 2017

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2

« Connie Willis - Blackout / All Clear - Doris Lessing - Lato przed zmierzchem »

Komentarze

Tores-
Stwierdzam w recenzji skandaliczny brak entuzjazmu, chociaż zważając na ogólny poziom emocjonalny Twoich recenzji słowa "warto obejrzeć" swoje znaczą ;) Ja się w tym serialu zakochałam, a może bardziej utonęłam - chociaż jest bardzo specyficzny i jak się nie lubi schizofrenicznych wizji oraz niewiedzy, co jest rzeczywistością, a co halucynacją, to wtedy może się nie zachwycić. W zasadzie po obejrzeniu pilota wiadomo, czy się chce dalej czy nie. Podobało mi się też, że ten pierwszy sezon, chociaż w niektórych odcinkach tak mało się działo w sumie, jakoś domknął temat tożsamości, w pewnym stopniu, czegoś się dowiedzieliśmy, a cliffhanger był taki do wytrzymania. Ale bardzo bym już chciała drugi sezon. A "Amerykańskich Bogów" pani już widziała? I jak znajduje?
Zuzanka
Heh, a starałam się z entuzjazmem, bo mi się bardzo podobał! (I zapomniałam napisać o rozkosznej roli Jermaine'a Clementa!) Też czekam na drugi sezon. Amerykańskich Bogów oczywiście widziałam, zbieram się, żeby napisać (cztery notki do tyłu jestem, ale doby^Wtygodnie nie są z gumy). Graficzne - cudo, kompozycyjnie wstępy o bogach rozbijają dramaturgię i wlecze się całość przeraźliwie. Tak napisaną książkę bym przestała czytać chyba.

Skomentuj