Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Moja córka, zwana w social mediach żartobliwie (ale czy na pewno?) panią kierowniczką, nie przepada za "naszą muzyką", bo po angielsku i za kinematografią, bo (zwykle) nie animowana oraz "nudna". Dlatego ucieszyłam się, kiedy wreszcie zgodziła się łaskawie obejrzeć z nami "stary" film z aktorami. Nie ukrywam, że sporą rolę odegrało szafowanie przez nas tekstami z filmu w okolicznościach dowolnych, w tym "muchą na dziko", co przeważyło. Otóż podobało się, chociaż paralela dotycząca systemu (PRL = Szuflandia, "kingsajz" = zagranica) i wszechpanującej miłości rządzących do rządzonych zupełnie umknęła, podobnie jak to, co robią elegancko ubrane kobiety w holu hotelowym.
Dla tych, co nie oglądali (są tacy w ogóle z rocznikiem poniżej 2000?!) - pod jednym z instytutów badawczych w Warszawie mieści się Szuflandia, w której mieszkają krasnoludki. Rządzący utrzymują w tajemnicy fakt, że w świecie "dużych" (Kingsajzie) jest znacznie lepiej niż w spętanej ograniczeniami miniaturowej krainie; powiększyć się mogą tylko zasłużeni kumotrowie, którzy korzystają głównie z tego, żeby uprawiać pożycie intymne, bo nie ma kobiet-krasnoludków. Naukowiec Adaś odkrył formułę eliksiru powiększającego, ale został porwany, a buteleczka z preparatem zaginęła w zamieszaniu w kieszeni atrakcyjnej blondynki. Olo, kransoludek ukrywający się w Kingsajzie, współpracownik Adasia, usiłuje odzyskać preparat i uratować kolegę.
W warstwie celnej szydery z socjalizmu film się nie zestarzał, aczkolwiek - jak wspomniałam - jest nieczytelny dla pani kierowniczki. Sensowność obnażania piersi przez panie (co ciekawe, wcale nie przez Figurę, tylko Lizę Machulską i jakąś statystkę) jest żadna, poza eye candy dla panów. Dialogi i fabuła mają słabsze momenty, miejscami jest czysty slapstick, czasem przeszkadzała mi recytacja i teatralność. Scenografia dalej jest urocza, mimo że widać jak bardzo chałupniczo była robiona (oraz nieustająco mam dreszcze obrzydzenia na scenach w brudnych sanitariatach). I obsada - doskonała, chociaż oglądanie jest podszyte smutkiem, bo sporo osób nie żyje.