Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Good Wife to jeden z moich ulubionych seriali, m. in. o tym, że przypadkowo wykonana czynność może się odbijać w najmniej oczekiwanym momencie w życiu, a rola spin doctora nie jest specjalnie łatwa i wdzięczna. W jednym z ostatnich odcinków jeden z kandydatów do senatu miał na FB kompromitujące zdjęcie, na którym zaspokajał oralnie figurę karykaturalnie wyszczerzonego Świętego Mikołaja i trudną pracą było określenie, jak podać ten efekt zabawy z czasów studenckich w taki sposób, żeby spowodować najmniej strat (i uniknąć przydomka "Santa is coming!" bądź "Santa's Little Helper").
Rzutem na taśmę przejeżdżaliśmy chwilę przez zamknięciem ulicy Niepodległości, ponieważ całe centrum uzbroiło się na pokojowy Marsz Równości. Pod budynkiem Akademii Ekonomicznej siedzą na fotelach posągi pana Zakrzewskiego i Taylora. W korku posuwamy się (pun intended) wolno, mijamy kolejne grupki szykujące się na manifestację, robiące sobie zdjęcia. Dojeżdżając do pomnika Taylora widzę kręcących się przy nim dwóch szeroko uśmiechniętych młodzianków, jeden z aparatem. Czy muszę precyzować, w jakiej pozie akurat był drugi? (Tyle że profesor Taylor nie wykazywał zainteresowania potencjalnym fellatio, w przeciwieństwie do wspomnianego wcześniej Mikołaja).