Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
... albo o tym, że dwa razy się nie wchodzi do tej samej rzeki.
Założenia były szczytne i chyba tylko dlatego nie uważam, że zmarnowałam dwie godziny na oglądanie remake'u; da się bez strat dla fabuły zamienić role kobiet na role mężczyzn i odwrotnie. Cztery panie (i to należycie 30+, a nie młode dzierlatki, które z zalet mają rozchylone usta i biust) biegają po Nowym Jorku i łapią duchy, winszując sobie być docenione, a w biurze czeka na nie śliczny, choć głupiutki sekretarz (no dobrze, to jest drugi powód, dla którego warto, Chris Hemsworth w oprawkach okularów). Pod trzeci powód można podciągnąć cameo poprzedniej ekipy z lat 80. Niestety na tym zalety się kończą - remake nie ma żadnej wartości dodanej. Scenografia, muzyka, nawet kreacja bohaterów są przeklejone z oryginału, a efekty - chociaż należycie dopracowane w komputerze - wcale nie są jakoś specjalnie lepsze od tych z blue boxa.