Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
TL;DR It’s complicated w czasach przed FB.
Gęsto opisana mnóstwem słów fabuła jest prosta - Florentino Ariza, dwudziestoparoletni pomocnik pocztowy, dostarcza telegram ojcu nastoletniej wtedy Ferminy Dazy i się w niej zakochuje. Mimo kontroli ojca, odesłania do rodziny i podobnych utrudnień, młodzi wymieniają korespondencję, aż do momentu, kiedy Fermina Daza[1] stwierdza, że jednak nie czuje nic do Florentina Arizy. Wychodzi za mąż za wpływowego doktora Juvenala Urbino, spędza z nim 50 lat w związku (z różnymi życiowymi zakrętami), a kiedy Juvenal Urbino umiera, okazuje się, że Florentino Daza ją cały czas kochał[3] i tylko czekał na okazję, żeby jej to ponownie wyznać. Autor nie szczędzi oczywiście szerokiego tła społeczno-historycznego: burzliwych czasów wojen XIX i początku XX wieku w Ameryce Południowej, postępu technicznego, zwyczajów towarzyskich czy wreszcie szczegółowych opisów fizjologicznych. Błyskotliwa językowo (zwłaszcza złotouste frazy Ferminy Dazy: “A pieprzyć arcybiskupa!” czy “Oszczać wachlarz, bo wiatr wieje”, albo barwne opisy typu “z wąsami powalanymi wściekłością wymieszaną z przeżutym tytoniem”), z wieloma komicznymi sytuacjami, zwłaszcza małżeńskimi, ze sprytną strukturą klamrową (współczesność - przeszłość - współczesność), czyta się doskonale (choć mozolnie, to nie jest książka na jedno popołudnie), ale…
… jednocześnie jest tu tyle szkodliwych wątków, że ich nagromadzenie irytuje niepomiernie. Kobiety, mimo wielokrotnie podkreślanej zaradności, mądrości życiowej i rozwagi, są ciągle przedmiotami w rękach mężczyzn, ofiarami chuci - służąca, którą jurny Florentino Ariza zwyobracał na schodach, bo akurat miał ochotę, zapłodnił, a że był ludzkim panem, to dał jej mieszkanie albo mężatka, której krotochwilny Florentino Ariza namalował zabawne obrazki na nagim brzuchu, a kiedy to zobaczył prawowity małżonek, poderżnął niewiernej gardło brzytwą (tu trzeba przyznać, że Florentinowi Arizie było smutno wtedy). Ale na to mogę jeszcze od biedy położyć signum temporum, czego już nie mogę zrobić z jedną z bardziej obrzydliwych scen przysposobienia sobie przez Florentina Arizę 12-latki, którą ubodzy krewni przekazali mu pod opiekę. Bogaty wujek kupuje drogie ubrania, prezenty oraz przed dwa lata rozkłada na łóżku w tajnym pokoiku za biurem, co niedziela, ucząc wesołych zabaw, określanych jako “koci koci łapci”, prosząc tylko o dyskrecję przed rodzicami. Też mu jest na końcu jest trochę smutno, gdy 14-yrgavn qmvrjpmlaxn cbcrłavn fnzboówfgjb, ob qbjvnqhwr fvę, żr qboel jhwrx avr xbpunł wrw gnx, wnx Srezvaę Qnmę; trochę smutno, ale raczej dba tylko o to, żeby problem zrzucić na problemy dziewczynki w szkole. Naczelny romantyk opowieści, Florentino Ariza, jest tak naprawdę nachalnym stalkerem, śledzącym swoją wybrankę, wystającym pod jej oknem, szukającym sposobu, żeby zjednać ją sobie i wymóc obietnicę spotkania, a potem miłości. Owszem, jest w pewnym momencie feminizm i girl power, kiedy 70-letnia Fermina Daza stwierdza wreszcie, że serdecznie ma w dup^Wgłębokim poważaniu opinię publiczną i zamierza odzyskać utracone 50 lat miłości, ale patriarchalno-przemocowy smrodek zbyt mocno unosi się tu nad wszystkim.
Pewnie w wieku 17 lat zaczytywałabym się “Miłością” wielokrotnie, do odpadnięcia okładek. Nawet dziś uważam, że zawiera sporo wnikliwych obserwacji miłości naiwnej i romantycznej i takiej dojrzałej, opartej na wieloletnim przebywaniu razem (chociaż zwyczaj wąchania przez Ferminę Dazę każdej części garderoby męża uważam za dość obrzydliwy), studium wdowieństwa ze wszystkimi etapami żałoby czy wreszcie odkrycie, że można żyć na własny rachunek i dla własnej przyjemności. Tyle że teraz już ponownie tej książki do ręki nie wezmę, patrz akapit wyżej.
[1] Trochę mi zajęło, żeby przestać przewracać oczami na manierę autora adresowania wszystkich pełnymi[2] personaliami.
[2] No dobrze, nie pełnymi, wszak to latynosi z kilkoma imionami i tylomaż nazwiskami, ale imieniem i nazwiskiem, zawsze.
[3] Co oczywiście nie przeszkadzało mu chędożyć (prawie) wszystkie poznane panie. Ale ponieważ robił to dyskretnie, to był wierny ukochanej.
#55