Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Barbara Trapido - Świątynie radości

Książka z polecanek od Barbarelli. Nie chwyciło. Cały czas miałam nadzieję, że się okaże, że książka cudowna, świetna i że będę do niej wracać. Ale nie będę. Ot, trochę mniej standardowe romansidło, ale jednak romansidło. Straszliwie cipowata bohaterka (tak cipowata, że miałam cały czas wrażenie, że rzecz się dzieje w czasach wiktoriańskich, a nie w epoce komórek i fast foodów) ma w szkole barwną przyjaciółkę, przyjaciółka nagle znika, niezborne dziewczę (przepraszam, dobrze ułożone, grzeczne, prawe, jedynie jąkające się nieco w stresie) ma żal, dorasta, dalej ma żal, przechodzi przez dwóch facetów, dostaje list od przyjaciółki, jedzie, poznaje kolejnego faceta, pojawia się dwoje dzieci, pointa i koniec. Czyta się nieźle, ale nic więcej. A, jest ognisty seks. Raz (plus kilka pikatnych historyjek, jak to się robi w Chicago).

Inne tego autora:

#57

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 12, 2006

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2006, beletrystyka, panie - Skomentuj

« Transamerica - Bez tytułu: 2006-09-13 »

Skomentuj