Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Dawno temu czytałam chyba trzy książki Jamesa Herriota o przygodach weterynarza w małym miasteczku. Jeśli również je czytałyście, to serial z 1978 roku jest bardzo dokładną, prawie że literalną ekranizacją. Obejrzałam pierwszy sezon i pełnometrażowy “Brotherly Love” (już z lat 90.), po czym nieco już mnie znużyły regularnie powtarzające się wątki. Nie ma suspensu dłużej niż odcinek, całość niestety robi już nieco teatralne wrażenie, przez co emocje tracą na sile. Mocny jest brak efektów specjalnych - aktorzy realnie wkładali gołe (chociaż umyte) ręce w różnorakie otwory zwierząt, tarnikowali koniom zęby, trzymali rozwścieczone koty; bez dublerów i gumowych pozorantów. Angielska prowincja jest niespecjalnie urokliwa, raczej wygląda na biedną i zaniedbaną, może to kwestia stonowanych, nieco wyblakniętych kolorów. Bardzo sympatycznie się ogląda, ale jednak 90 odcinków ramotki to zbyt duże zaangażowanie jak dla mnie.