Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Taka niby zwykła historia o tym, że przeznaczenie potrafi połączyć zupełnie niespodziewanie dwie osoby, ale nie do końca. Tom poznaje Summer, zakochuje się od pierwszego wejrzenia, wie, że to właśnie ta. Problem w tym, że Summer twierdzi, że nie chce być niczyją dziewczyną i - jakkolwiek miło jest spacerować za rękę i leżeć wspólnie w łóżku - to nie chce się angażować. Nielinearna historia, w której narrator przenosi widza między dniem 1, 260 czy 488 związku Toma i Summer, aż do nietypowego dla romantycznej komedii finału, jest pastelowa, czasem przerysowana, obudowana rozmowami z przyjaciółmi Toma i jego młodszą, chociaż czasem nieco realniejszą, siostrą. Graficznie film przypominał mi Przypadek Harolda Cricka, z dobudowaną do fabuły warstwą prezentacji. W tle nietypowe, niehollywoodzkie Los Angeles, pokazane z perspektywy aspirującego architekta. I urocza, wielkooka Zoey Deschanel, przez co przez cały film miałam wizje rodem z "New Girl".