Więcej o
Seriale
Ponieważ niebawem napiszę o przeuroczym serialu o sublokatorach, który koniecznie trzeba, dzisiaj o takim, co wprawdzie jest o sublokatorach, ale niekoniecznie warto. June, wyłupiastooka naiwna blondynka, przyjeżdża do nowego Jorku z Indiany, bo ma obiecaną świetną pracę, ogromne mieszkanie i czeka na nią narzeczony. Świetna praca zamyka się pierwszego dnia, bo okazuje się, że jest piramidą finansową, mieszkanie zostaje zajęte w ramach upadłości firmy, a narzeczony nie jest aż tak bardzo zakochany. June wprowadza się jako sublokatorka do ślicznej Chloe, która zajmuje się głównie imprezami oraz przyjaźni się z Jamesem Van Der Beekiem, grającym siebie. Chloe ma taką zasadę, że chętnie przyjmuje każdą sublokatorkę, po czym ją okrada (sypia z narzeczonym, oszukuje itp.). A tu niespodzianka - mimo zwykłego zachowania Chloe, June się z nią zaprzyjaźnia.
I naprawdę jest potencjał, niestety serial jest przeraźliwie słaby. Śliczna Kristen Ritten nie rekompensuje nietypowej urody Dreamy Walker i jej mimiki; jakkolwiek nie wymagam hollywoodzkiej urody od każdego, tak patrzenie na June zwyczajnie mnie męczy. Zdarzają się śmieszne epizody, natomiast większość jest płaska, przewidywalna (Chloe robi coś złego, ale wychodzi to June na dobre, w tle kręci się Van Der Beek i wygląda jak z castingu) i po trzecim-czwartym odcinku nudna.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 10, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Dwóch detektywów - Hart (Harrelson) i Cohle (McConaughey) - rozwiązują sprawę dziwnego morderstwa rytualnego w Luizjanie. Prostytutka zostaje znaleziona martwa, przywiązana do drzewa, do głowy ma przywiązane rogi jelenia, ozdobiona jest kwiatami. Okazuje się, że takich zbrodni było o wiele więcej, niektóre do czasu śledztwa nie zgłoszone i nie wykryte.
Kolejny serial, który ucierpiał na tzw. doskonałej opinii. Zaczęłam oglądać z zachwytem, dwa pierwsze odcinki są świetne - dialogi panów cięte, tło rodzinne i historia świetnie zarysowane, po czym okazało się, że o tym jest cały serial. O dialogach. 8 odcinków gadania, filozofii, reminiscencji, obietnic, że będzie Trzecie Twin Peaks, Drugie Forbrydelsen, niestety obietnic nie dotrzymanych. Rozwiązanie akcji jest co najmniej rozczarowujące, a już na pewno dość niechlujne.
Co mi się podobało: obrazy; akcja dzieje się w 1995, 2002 i 2012 - każdy czas jest filmowany inaczej. Postaci detektywów, którzy zmieniają się w czasie kolejnych odsłon nie tylko wizualnie. Sposób prowadzenia śledztwa z wpuszczaniem widza i przesłuchujących obu detektywów w 2012 agentów w ślepe uliczki. Niestety, mimo potencjału, nie sprawia to, że serial jest świetny. Bo nie jest. Tyle dobrze, że każdy sezon ma być - jak American Horror Story - o czymś innym, bo wleczenie takich recurring motives przez kilka sezonów byłoby przerażające.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 16, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Da się zrobić serial, będący połączeniem IT Crowd i nostalgicznej serii komediowej typu Carry On, tym razem dziejący się w Rzymie. Dodatkowo da się go zrobić tak, że jest śmieszny, politycznie niepoprawny i o pożyciu intymnym, a dodatkowo nieco o pracy korporacji. I genderze. Da się, bo zrobili go Brytyjczycy. W "Plebsie" zakochałam się od pierwszej sceny, a już kolejne odcinki - o próbach umówienia się przez zakażonego opryszczką genitaliów z lekarką, o nieszczęśliwie zakochanym gladiatorze czy zapraszaniu na orgię - utwierdziły mnie w przekonaniu, że chcę kolejny sezon (bo na razie jest marne 6 odcinków pierwszego), a najlepiej dziesięć.
Dwóch młodzieńców - Marcus i Stylax - mieszka w ponurej norze w Rzymie, jeden pracuje jako kopiarka, drugi jako niszczarka papirusów (na specjalną uwagę zasługuje zdeprawowana erotycznie szefowa Flavia oraz Dystrybutor Wody). Marcus ma cynicznego niewolnika z problemem motywacyjnym, Grumia, który czasem się przydaje, a czasem niekoniecznie, ale w razie czego zawsze może zmieść psią kupę z chodnika. W każdym odcinku chodzi o to, żeby zaprzyjaźnić się intymnie - Marcus usiłuje poderwać śliczną sąsiadkę z Brytanii, a Stylax - kogokolwiek. Nawet jak ma chorobę weneryczną.
Świetne i bardzo odświeżające.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 27, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1
(Nie, nie ten "Closer" o emocjonalnych popaprańcach, co się snują między Londynem i Nowym Jorkiem i nie wiedzą, czego chcą, tylko - po polsku - "Komisarz Brenda Johnson").
Brenda z Georgii, z miękkim, prześlicznym akcentem, zupełnie nie zna realiów Los Angeles, ale ma jedną cenną umiejętność (poza wkurzaniem ludzi) - rozwiązuje sprawy. Nawet jeśli rozwiązanie jest niepolityczne oraz bardziej niesprawiedliwe niż sama zbrodnia. Na początku tylko sierżant Gabriel wspiera, cały zespół traktuje ją jako dopust boży, ale szybko każdy - nawet piszący anonimowe skargi na nią Flynn - zaczynają cenić jej pracę. Sprawy różnią się oczywiście ciężarem gatunkowym - niektóre są dość zabawne, niektóre zostawiają po odcinku z poczucie przerażającej niesprawiedliwości. Dodatkowo przez kilka sezonów trwa (dość nudny) proces o prowadzenie śledztwa niezgodnie z procedurami.
To nie drogówka - nie ma łapówek, kontaktów z damami nieustalonej proweniencji (chociaż na pogrzebie jednego z emerytowanych gliniarzy z trumny wypada naga blondynka, a Provenza jest rekrutowany do zabicia męża fertycznej blondyny w zamian za obietnicę romansu). W zasadzie rozwiązywanie przestępstwa polega na niemaniu (maniu nie) nakazu, wyłączeniu kamer w pokoju przesłuchań lub - ale to już ostateczność - pobiciu podejrzanego pedofila (ale kto by mu nie wtłukł). W każdej sprawie trzeba lawirować, bo ciężko być policjantem w świecie, gdzie nieustająco ścierają się strefy wpływów FBI, CIA i Homeland Security.
Sama Brenda ma mnóstwo problemów ze sobą - usiłuje przestać podjadać, zwłaszcza kiedy pojawiają się kłopoty zdrowotne. Mimo że ma 40 na karku, na przykład panicznie boi się, co powiedzą rodzice, mieszkający w Atlancie, chowa więc na okoliczność przyjazdu matki swojego chłopaka, pracującego w FBI. Wątek obyczajowy (ślub, potencjalne dziecko, menopauza) gdzieś tam się kręci w tle, ale przyznam, że dla mnie największą zaletą było obserwowanie w akcji duetu dwóch popaprańców - Flynna i Provenzy (granego przez G. W. Baileya, którego kocham od czasów Akademii Policyjnej). Do Brendy można się z czasem przyzwyczaić albo zacząć jej serdecznie nie lubić, natomiast wszyscy pracownicy wydziału Poważnych Przestępstw z Naczelnikiem Popem i ekscentrycznym patologiem-gejem na czele są barwną ekipą specjalistów.
7 sezonów, ale poziom nie spada (poza odcinkami z procesem sądowym). Teraz zaczynam offspring - "Major Crimes".
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 22, 2014
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 3
Tęskniliście za Elliot ze Scrubs? A za moim zdaniem zupełnie niewykorzystaną Celią z Weeds? To zdecydowanie jest więc serial dla Was, moi drodzy. Polly po rozwodzie wraca w rodzinne pielesze z kilkuletnią, oczywiście należycie pyskatą, córką. Ojczym, Max, prowadzi klub nocny i ogarnia kwestie finansowe, dzięki czemu nie musi ich ogarniać ani Polly, ani jej matka, ezoteryczna trenerka osobista, Elaine. Zasadnicza i zestresowana Polly usiłuje poukładać z właściwym sobie nieogarnięciem własne życie, chodzi na randki, wychowuje dziecko, próbuje zarabiać, ale efekty są uroczo zabawne. Dziadkowie kładą zen na wszystko, lubią siedzieć w jacuzzi, podszczypując się wzajemnie i popijając wino, ale potrafią wprowadzać zamieszanie, dostosowując się do swojej córki. W tle kręci się były mąż i ojciec małej Natalie, jeszcze większy nieudacznik i nerd niż jego eks-żona. Dużo ciepłych kpin z drugiej młodości erotycznej dziadków, z amerykańskiej klasy średniej, która życiową karierę kończy w supermarkecie, z nietypowego konfliktu pokoleń (zasadnicze dziecko, hipisowscy rodzice). Liczę, że nie skończy się na jednym sezonie, bo jest to serial klasy "Cougar Town" czy "The Middle" (o czym niebawem). Mnie się bardzo.
Dodatkowo zupełnym przypadkiem oglądałam "How to Live" chwilę po "Closer" (o czym również niebawem), a WTEM [2019 - link nieaktualny, więc nie wiem, co WTEM].
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 19, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Skomentuj
Mimo że współczesny Sherlock Holmes pojawia się co chwila, to "Elementary" udało się wejść w konwencję w sposób całkiem niezły. Sherlock jest narkomanem po odwyku, Anglikiem w Nowym Jorku, w świecie, w którym nazwisko Holmes nie kojarzy się z detektywem. Watson jest kobietą, eks-chirurgiem, aktualnie towarzyszem trzeźwości, wynajętym przez ojca Sherlocka. Zamieszkują razem i dość szybko się dogadują. Serial jest podzielony na sprawy, które najpierw sam Sherlock rozwiązuje dzięki swej błyskotliwości, doświadczeniu i logiczności, potem powoli uczy się korzystać z intuicji, spostrzegawczości i wiedzy medycznej Watson. Ogromna zaleta - Lucy Liu w roli pozytywnej, sympatyczny komisarz policji (wprawdzie nie nazywa się Lestrade, ale ma dużo cierpliwości do pyskatego geniusza), ciekawie rozwiązana intryga z Irene Adler i Moriartym. Nie ma Mycrofta.
Nie jest to serial wybitny, ale ma szansę na 2-3 sezony przyzwoitych kryminałów.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 14, 2013
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 1