Więcej o
Projekt Jeżyce
Uwielbiam ostatnio nadużywane słowo "projekt", zastępujące każde określenie aktywności, jaką się gdziekolwiek uprawia. A skoro uwielbiam, to też sobie wystrugam, bo co będę tak bez projektu chodziła. A codziennie przechodzę przez Jeżyce (no, czasami w środę i w weekendy nie). I mi się marnują. Więc będzie o Jeżycach. W tym celu obeszłam dzisiaj biuro, a wierzcie mi, jest co obchodzić. I znalazłam okno, które się otwiera (a nie jestem bardzo wnikliwa, albowiem drugą damską toaletę odkryłam już po miesiącu). I tak, od lewej (sprawdziłam, od tej właściwej lewej): z wieżyczką Teatr Nowy, na tle zieleni Teatralki tzw. buda z zapiekankami przy Moście Teatralnym oraz nietypowo turkusowy tramwaj (zwykle są zielono-żółte).
Okrąglak, Zamek Cesarski, zabudowania UAM, Akademia Ekonomiczna. A nad tym wszystkim niebo; w Poznaniu jest obłędnie ładne niebo.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 10, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 5
Nic nowego to, że lubię wracać. Za każdym razem jest inaczej. Rok temu Maj przeszedł przez Stare Zoo w moich ramionach i w miękkiej chuście z jedwabiem, zasilony chrupkiem kukurydzianym i wodą mineralną. Dziś przebiegł zoo kilka razy wzdłuż i wszerz małymi stopkami, dokonał niejakich zniszczeń w klombiku barwinków, pozbawił kontaktu z gruntem kilka mniszków lekarskich, a w piaskownicy od ręki pozyskał parę artefaktów i wysypał na siebie wiaderko piasku, tak że dzień można było odfajkować jako zupełnie przyzwoity.
Uprzedzając komentarze, tak - mam poczucie, że żyję tym, jak świat postrzega moja córka; nagle mniej ważne robi się to, jak ładnie Stare Zoo wpisane jest w kontekst architektury Jeżyc, że kwiecie kwitnie, zza płotu słychać leniwy ruch sobotniego popołudnia, bo głównie pokazuję koty włamujące się na wybieg dla chińskich minisarenek, jeżdżę na bagażniku czerwonego samochodu na karuzeli, huśtam na huśtawce i pomagam zjechać na zjeżdżalni, a potem chodzę w kółko ciągle po tym samym trawniku, sprawdzając, czy młodzież mi się nie wygrzmoci z kolejnej ławki, na którą z upodobaniem wchodzi. Oczywiście z tyłu głowy mam cały czas to fajne przekonanie, że już za chwilę, już za momencik będziemy szły za rękę, a ja będę odpowiadać na coraz trudniejsze pytania (chociaż zwykłe "dlaczego" potrafi nieźle człowieka doświadczyć, zaprawdę) i cieszyć się, że wreszcie mam stanowisko adekwatne do moich umiejętności.
A same zoo jeszcze odrobinę zaspane po zimie, nie ma lemurów, żółwie jeszcze się zapewne grzeją pod lampami, a krokodyl apatycznie wypiął na zwiedzających ogon. Ale i tak warto.
Zdjęcia z sierpnia 2010 i z dziś.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 23, 2011
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce -
Tagi:
zoo, ogrod-zoologiczny
- Komentarzy: 9
Jestem Poznanianką napływową, ale miasto mi się udziela. Zupełnie niechcący, bo szkoda mi było kasować kolejnego półgodzinnego biletu, żeby przejechać jeden przystanek (a bilet mi się skończył nagle, bo tramwaj zdradziecko stał 8 minut przed wjazdem na most Teatralny i nawet nie wiedziałam, jak dziecku to wytłumaczyć, że miało być szybko, a tu stoimy jak te wazony), zrobiłam sobie krótki spacer przez Jeżyce i wylądowałam w samym środku obłędnie pięknych kamienic, które aż prosiły się o obiektyw z zoomem bądź szeroki kąt, żeby pokazać, jakie są ładne. Marzy mi się też możliwość robienia zdjęć z poziomu dachu albo najwyższej kondygnacji domu z przeciwka, ale na to chyba za mało mam tupetu.
(A co to za brama, to można przeczytać TU [musierowicz.blox.pl - link nieaktywny]).
Weszłam przez uchyloną bramę na podwórko między Reja a Kochanowskiego (od frontu na Słowackiego wchodzi się do kina Amarant) i zobaczyłam piękne podwórze między czterema kamienicami. Zielone, z kwiatami, rabatami i trzepakiem i ze skarpetkami rozwieszonymi na sznurku.
I już po 15 latach mieszkania w Poznaniu poszłam do Starego Zoo. Małe, kameralne, bardziej park niż ogród zoologiczny. Nieliczne wybiegi zasiedlają głównie żółwie, które albo wcale nie mozolnie pomykają w stronę lepszego jutra bądź zawieszone w niebycie, z wyciągniętą do ruchu tylną łapą patrzą gdzieś w przestrzeń. Ale są i wesołe kózki (wesołe jak diabli stały sobie nieruchomo w stadku, wgapione w kolorowe sylwetki naklejone na płocie, a nad głowami miały nieledwie dymek "kto się pierwszy ruszy, ten baran"), lemury na wyspie, czy zebu, zabawiające gawiedź za pomocą wonnego wydalania przy samej ścieżce dla zwiedzających. W sam raz na ciepłe letnie popołudnie.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 11, 2010
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce -
Tagi:
zoo, ogrod-zoologiczny
- Komentarzy: 3
A przynajmniej bym chciała. Bo na razie poza pięknymi kamienicami, których tylko mały procent jest odremontowany, na Jeżycach wiele nie ma. Zaniedbane podwórka, osypujące się ślady po prosperity secesyjnych kamienic; łatwiej powiedzieć, czemu nie ma - brakuje małych, klimatycznych restauracji (trochę honor ratują pseudo-cukiernie przy rynku Jeżyckim, ale jednak odczuwam ubóstwo rozwiązania polegającego na wstawieniu trzech stolików do sklepu cukierniczego, nawet bez udawania, że lokalik ma ambicję wystawić stoliki na chodnik), zadbanych ogródków, jakiejś wizji całości pozwalającej przyprowadzać hordy turystów (nie tylko tych zainteresowanych trasą jeżycjadową).
Są za to leniwe koty na parapetach i w trawie, hordy gołębi, lokalny folklor (wczoraj w postaci sympatycznej starszej pani, która zagadnęła naburmuszonego kilkulatka, odymającego się na młodą solarowoblond matkę, przez co sprowokowała rodzicielkę do ochrzanienia nieletniego, że ma nie reagować na zaczepki obcych na ulicy i jak nie przestanie, to mu wtłucze klapkiem na gołą, pozostawiając starszą panią w niejakiej konsternacji), małe przedziwne sklepiki (w których jednak można kupić pasującą do czarnego czajnika z Flo cukierniczkę, bo teraz podobno cukierniczki są nietrendi i się sypie cukier w miskę) czy wreszcie rynek Jeżycki, kopalnię mieczyków w piętnastu kolorach, warzyw i owoców, starych harlequinów czy biustonoszy w jedynym słusznym rozmiarze 75B made in China, przymierzanych na bluzkę. I sklep mięsny Prosiaczek z nabiałem od Cystersów, serem korycińskim i pasztetami domowej roboty.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 30, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 2
Przed pracą pojechałam do banku, żeby odzyskać dostęp do konta. Mission failed, albowiem najbliższy bank czynny od 10. Ale ja nie o tym. Idę na przystanek, lokalizuję brak biletu, wchodzę do śmierdzącego przeraźliwie sklepiku spożywczego w piwnicy. Wygrzebuję monety, żeby kupić bilet. Za mną przebiera w prasie szmatławej starsza, chudziutka, siwowłosa pani. "Co, Faktu już nie ma?! A tak się spieszyłam. Bo pani kochana, ja najbardziej lubię ten po weekendzie, bo jest najwięcej wypadków. No ale jak nie ma, to pani kochana daj mi dwie paczki Poznańskich".
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 2, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 3