Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

American Pie V - Naked Mile

W zasadzie to miałam się nie przyznawać, że takie filmy oglądam, ale w zasadzie to dość ciekawy obiekt do obserwacji socjologicznych. Stereotypowi amerykanie w zasadzie składają się z samych fiksakcji. Na punkcie seksu - czy u nas w szkołach też jest taka presja na to, kto już zaliczył, a kto nie, a bycie dziewicą płci dowolnej to powód do obciachu? Pewnie jestem stara baba, ale ze swoich licealnych czasów niewiele pamiętam, może dlatego, że jednak życie osobiste się miało poza szkołą, a nie w klasie. Na pukcie kupy - no jak rany, wszystko związane z wydalaniem to jednak obciach i lepiej robić to w zaciszu toalety, a nie np. w suszarce na pranie w domu dziewczyny. Na punkcie nagości - niewątpliwie scenarzyści musieli się napracować, żeby pokazać jedynie same biusty, bo pokazanie chociaż kawałka narząda to skandal (wspominałam, że w jednym z odcinków "The Office" pokazali Kamasutrę, w której obrazki były zamazane?).

Jednocześnie, jak oglądam te filmy, to mam żal. Że nie miałam prawdziwego życia kampusowego. Życie w akademiku było barwne, ale mimo wszystko dość przaśne. Nie było hucznych imprez, na których można było iść zwiedzić pięterko z lokalnym bawidamkiem. Mam teraz traumę i będę musiała iść na terapię, bo już mi oko lata.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 25, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 9


Wpuszczeni w kanał

Naprawdę w pyteczkę. Rzecz się dzieje w ścieku. Przeraźliwe ślimaki, robiące nastrój i śpiewające piosenki, z niesamowitą mimiką. Komando francuskich żab-komandosów + żaba-mim, które wyglądały jak żabie Aniołki Charliego i były rrrasowymi Frrrancuzami. Batoniki, które nie zawsze są z czekolady. Czerwony awaryjny guzik. Mnóstwo McGyverowych sztuczek - czyli to wszystko, żeby dzieci i młodzież starsza (znaczy - ja) uznały, że film jest świetny. Dla dzieci nie za brutalny, dla dorosłych - nie za głupi.

Poza tym nie wiem, czy to efekt diety, ale nie smakowały mi multikinowe naczos. Zjadłam pół porcji i miałam dosyć. Trochę to smutne, zwłaszcza że do teraz mi ciut mdło. Oczywiście nie jest to coś, z czym ostra papryczka nadziewana serkiem sobie nie poradzi.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 10, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Silent Hill

Ja to nawet lubię horrory. Ale takie horrory, co to pośmiać się można. Ot, leży pół pani przypięte do stołu, macha kręgosłupem jak skorpion ogonem i syczy "Braaaaain, eat braaain". Albo panu ręka odpadła, to wziął, przymocował i pomyślał "Następną razą to chyba głowę postradam". Silent Hill ma wszystkie wady ekranizacji przygodowej gry komputerowej i horroru - liniowa fabuła, konieczność szukania "tropów" i osłabiający początek. Czemu zawsze ludzie muszą leźć tam, gdzie leźć nie powinni. Jakby nie leźli, to potem by się nie musieli potykać o płonące undeady, uciekać przez facetem z głową z blachy czy przedzierać się przez labirynt mumii. Ale poleźli, bo inaczej filmu by nie było. Rozrywka dla bardzo zdesperowanych.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 9, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Infiltracja

Na początku zupełnie nie łapałam, o co chodzi. Dlaczego raz pokazują tego samego faceta bez brody i jest gudgajem w policji, a raz z brodą i jest bedgajem w mafii? Potem mnie oświeciło, że to dwóch zupełnie innych facetów. Nic nie piłam, a udało mi się pomylić Matta Damona z Leosiem DiCaprio.

Dość słaby Nicholson, zaskakująco dobry DiCaprio. Film tak o dobre pół godziny za długi, wlecze się okrutnie, mimo że akcja wcale nie jest do przodu popychana. Całość dałaby jeszcze się wytrzymać, gdyby nie końcówka. Przyznaję, malownicza, ale - kaman - krew na ścianie to za łatwe. Ciężko mi było osadzić całość w jakichkolwiek realiach kryminalno-sensacyjnych, wiarygodność jakiejkolwiek akcji była niewielka. Było lepsze od Donniego Brasco, na którym się setnie wynudziłam, ale znacznie słabsze od Świętych z Bostonu.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 3, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Jak we śnie

Dawno nie byłam na tak ładnym filmie, z którego ludzie masowo wychodzili. I żeby nie było - nie był to multiplex, tylko małe kino, a opis filmu niczego nie udaje. Może to znamienne dla tego reżysera, bo z "Eternal Sunshine of the Spotless Mind", opisanego jako "komedia romantyczna", ziomale z paniami dresowymi też wychodzili rozczarowani (i wkurzeni, w zależności od szerokości karku).

"Eternal" był filmem bardzo spójnym i od przyjęcia konwencji (możliwe jest czyszczenie pamięci) bardzo realistycznym. "Jak we śnie" nie jest, jest za to bardzo schizofreniczny. Nie wiadomo, co się śni, co jest naprawdę. Gorzej, że nie wie tego najczęściej też bohater, przez co na rzeczywistość reaguje, jakby była snem. Takie snowe "Existenz" lub cykl o nurkach Łukianienki. Sen to rzeczywistość wirtualna, w której wszystko jest możliwe, tylko tak naprawdę nie wiadomo, czy przestało się już śnić, a dziewczyna tak naprawdę czeka, aż coś zrobisz. Czy film kończy się happy-endem? Decyduje widz.

Mam straszną słabość zarówno do estetyki studia SE-MA-FOR (celofan zamiast wody, chmurki z waty i scenografia z pluszu) jak i do Gabriela Garcii Bernala. Jest wzrostu siedzącego psa, brzydki jak nie wiem co, nie mówi dobrze ani po angielsku, ani po francusku. Ale i tak mam słabość.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 3, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Borat

Nie podobało mi się. Film może egzystować jako zbiór filmików na Youtube, bo niektóre sceny są świetne ("He's a rapist. You naughty, naughty", walenie konia przed wystawą z manekinami czy sceny z sąsiadem), ale jako całość jest niesmaczny, chamski i przegięty. Ok, przyznam się, że na odbiorze przeważyła scena, jak nagi Borat (z wymoderowanym przyrodzeniem) bije się nago z potwornie grubym facetem. Ale głównie nie podoba mi się jedno - stylistyka jackassa i "wkręcanie" ludzi. W efekcie jest głupio i wychodzi bucówa. Mam szczerą nadzieję, że przynajmniej w wiosce w Rumunii, w której kręcił film, powiedział ludziom (przez odpowiednio wiernego tłumacza): "Słuchajcie, kręcimy film, pokażemy, że wyglądacie jak opóżnieni w rozwoju, cały świat będzie się z was śmiał. Wchodzicie w to?".

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 26, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1