Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

Office Space

Usmarkałam się. Oplułam. Obchichotałam. Każdy, kto chociaż przez chwilę pracował w korporacji, miał kilku szefów, walczył o takie ustawienie biurka, żeby nikt mu w monitor nie zaglądał, siedział w zagródce lub klął, bo kołorker obok nieustannie a głośno smarkał, doceni ten film. Szef-megabuc, zastraszeni programiści, kołorker ze skillami interpersonalnymi aka project manager ("ja rozmawiam z klientem, a potem przekazuję to programistom... bo mam do jasnej cholery umiejętności interpersonalne, szlag by to"), burczący w kątku nieśmiały i wiecznie przerażony tłuścioch w okularach.

Film jest o tym, co by było gdyby przyjść do pracy i nie czuć stresu. Robić to, co fajne i na co się ma ochotę, nie bać się skrzywienia ust szefa czy kadrowej, która macha karteczką "usprawiedliwienie powodu spóźnienia". Mieć tyle pieniędzy, żeby nie martwić się, że 20 już się wchodzi w debet (a czasem znacznie wcześniej). Olać "casual friday", wywalić ściankę działową, a na ścianie powiesić kalendarz z gołymi panami ;-) Nie wiem, czy filmy o lekarzach śmieszą pracowników szpitali, ale filmy o pracy w korpo bawią mnie do łez.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Reality Bites

Pominę wzgardliwym milczeniem polskie tłumaczenie tytułu, bo jest co najmniej niewłaściwe. Wprawdzie nie przepadam za Winoną Rider, ale film jest całkiem zgrabny. Grupa studentów po uczelni usiłuje zacząć "normalne" życie. Niektórzy lepiej (w sklepie z ciuchami), niektórzy gorzej (ciągle szukając spełnienia i rozwoju), a niektórzy całkiem źle (siedząc na kanapie i robiąc byle co, żeby przeżyć). Ładne.

Bardzo przyjemny soundtrack, również bardzo fajny Ethan Hawke. Ja wiem, że on wiecznie wyglada na niedomytego mydłka, ale mam do niego słabość.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 21, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


Jericho (pół sezonu 1)

Bardzo przyjemny film obyczajowo-przygodowy. W małym amerykańskim miasteczku w środku Kansas na horyzoncie nagle pojawia się gustowny grzybek pochodzenia atomowego. Miasteczko jest odcięte od reszty świata, czasem przeleci samolot, czasem uda się odebrać kawałek audycji po chińsku. Nie ma komórek, Internetu, czasem prądu. Schrony nie są utrzymywane od lat 50., nie ma procedur na okoliczność wybuchu wojny atomowej (i tak naprawdę nie wiadomo, czy to wojna).

Co mnie drażni - serial wygląda jak amerykański podręcznik "Co robić, jak wybuchnie wojna atomowa" dla rozleniwionych po zakończeniu zimnej wojny Amerykanów. Żeby nie było aż tak dydaktycznie, jest dołożony wątek obyczajowy (mer miasteczka z rodziną, kilka romansów, związek pozamałżeński, niespodziewana ciąża). Ale niektóre sceny (jak ktoś ma sepsę, należy podać to i to, jak zrobić lód w domowych warunkach, co robić podczas opadu atomowego, jak awaryjnie zasilić pompę basenową do gaszenia pożaru) są tak obrzydliwie wyjęte z programów "Zrób to sam", że zęby bolą. Dość urokliwe są zakończenia odcinków, jak to bohaterom coś się udało, gra nastrojowa muzyczka, palą się blinkenlichten (c Agnus), wszyscy tańczą i klaszczą w dłonie. Wspominałam coś o bólu zębów?

Na plus - bohaterowie są dość sympatyczni, chociaż główny frontmen wygląda na strasznie spiętego. Liczę, że się rozepnie (a tu i ówdzie zapnie).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 7, 2007

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Kyle XY

Bardzo ładny thriller młodzieżowy. W lesie pod Seattle policja znajduje 16-latka. Nagiego, z umysłem noworodka, który nie umie mówić, nie rozumie cywilizacji i fizjologii własnego organizmu i nie ma pępka. Kyle (nazwany roboczo przez psycholog) trafia do domu wspomnianej pani psycholog i wchodzi w zwyczajne dla amerykańskich nastolatków interakcje ze światem zewnętrznym. Pierwszy wzwód, drużyna koszykówki, imprezy. A jednocześnie wielka tajemnica (bo czemu nie ma pępka, wspomnień i ciągle rysuje dziwne rzeczy, a zahipnotyzowany zachowuje się jeszcze dziwniej) i niezły challenge dla pani psycholog, która nie jest przyzwyczajona do pracy z kimś z fotograficzną pamięcią, mózgiem aktywnym w 70% i różnymi dodatkowymi uzdolnieniami, których standardowy homo-sapiens nie ma.

Na razie 10 odcinków w 1. sezonie, ale liczę na więcej. Obiecują, że TBC.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Jazda

Wspominałam, że lubię filmy bez happy-endu? To nie jest dokładnie tak. Lubię, jak się dobrze kończą. Ale to właśnie te takie cholernie nie fair, że mam ochotę usiąść w kątku i katatonicznie się kiwać, aż mi się poprawi, uważam za dobre. "Jazda" jest dobra. Cholernie dobra. Fabułę można streścić w kilku zdaniach (Dwóch chlopaków kupuje grata i jadą nim w road-trip po Czechach. Spotykają dziewczynę. Jadą. Pojawiają się spięcia na linii ich dwóch-ona jedna. Za dziewczyną jeździ jej ex-facet. Po dziwnej nocy w skansenie dziewczyna <rot13>jfvnqn qb fnzbpubqh fjbwrtb rk v tvaą j jlcnqxh<rot13>), ale klimat... Jak na starych filmach ORWO - dużo żółtego, miękkie linie, ciepłe światło. Jak w snach i we wspomnieniach z dzieciństwa. I jest śliczny pręgaty mały kotek. I taki ciepły klimat dolce far niente. Niespiesznego jeżdżenia po bocznych drogach, gdy największym dylematem jest "to teraz w lewo czy w prawo".

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 1, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Little Miss Sunshine

Bardzo ładny film. O tym, że jeśli się czegoś będzie bardzo chciało, to się to dostanie, nawet jeśli każdy uważa, że droga do sukcesu prowadzi którędy indziej. Ale bynajmniej nie jest to film o wieszaniu na domowej lodówce zdjęcia CELU i recytowania kolejnych mantr, żeby tylko łaskawość świata się w stronę człowieka zwróciła. Tłustawa Olive, lat 7, bardzo chce zostać małą miss. Mimo że nie ma szans, rodzina ją wspiera. Ojciec tłumaczy, że jak będzie jadła lody, to bedzie gruba, dziadek uczy ją układu tanecznego, brat, który milczy w intencji dostania się do lotnictwa US Army, przekazuje rady na karteczkach, a matka usiłuje sprawić, że cała rodzina się nie rozlatuje. Do tego spada na nich opieka nad bratem matki, który właśnie wrócił ze szpitala z podciętymi nadgarstkami. I kiedy okazuje się, że muszą zdezelowanym vanem (z RĘCZNĄ skrzynią biegów) przejechać kawałek Ameryki, żeby zdążyć na eliminacje okręgowe do Małej Miss, wychodzi, że jest to bardzo nietypowy film drogi.

Świetna rola Michaela z "The Office" i Toni Collette.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 26, 2006

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1