Więcej o
Moje miasto
Autumn pytała w komentarzu o miejsce, gdzie można zjeść bezmlecznie i bezjajecznie. Ponieważ o żonę trzeba dbać, TŻ zaprowadził mnie dziś do Ekowiarni [2024 - zamknięta] na śniadanie.
Wprawdzie na ekologiczności najmniej mi zależało, ale śniadania są bardzo przyzwoite, a wnętrze ciekawe. W karcie oznaczone są składniki, mleko jest zastępowalne sojowym, ciasta bywają bez jajek. Nie ma dań obiadowych, są sałatki, kanapki (również na pieczywie bezglutenowym), ciasta, soki, koktajle, kawy, herbaty i wina. W sam raz na niedzielny poranek ze zmianą czasu, żeby się spokojnie obudzić, a potem wrócić do domu przez rynek Jeżycki z pączkami żonkili.
Knajpka jest zaraz przy kinie Apollo, w Pasażu. Na cieplejsze dni jest taras z widokiem na "Czerwone sombrero".
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 29, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 3
W ramach wolnego dnia (który głównie spędziłam z kotami i laptopem w łóżku, gorąco polecam, nawet dentysta stwierdził, że wyglądam na wypoczętą i zadowoloną z życia) udałam się w świat w celu zakupu bielizny, albowiem kobieta musi mieć nowy biustonosz na wiosnę. Po drodze spotkałam kotka[2]. Nawiązała się między nami nić porozumienia, wprawdzie przez siatkę, ale zawsze. Kombinuję sobie, jak tu ładnie kotka sfotografować, kiedy z pobliskiej budki wygląda wściekła i czerwona gęba parkingowego ciecia i drze się na mnie, że mam przestać robić zdjęcia! Uprzejmie zapytałam, czemu. Bo co ja tu fotografuję! Kotka, proszę pana. Jasne, kotka, a tak naprawdę to mi chodzi o te samochody. Zirytowałam się nieco i objaśniłam, że musiałabym na głowę upaść, żeby marnować kartę na brudne i brzydkie kawałki blachy[1]. Pan jeszcze poflugał, wywieszony do połowy z budki, ja z kotem skończyłam sesję i odrzuciwszy wzgardliwie na plecy fuksjowy szal, udałam się na obiad.
[1] Są i takie samochody, na które nie szkoda karty. Ale ten był wyjątkowo byle jaki i brudny. Brudniejszy niż nasz.
[2] Ta końcóweczka ogona, coś pięknego i niedrogo.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 27, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 6
Jak co czwartek, szłam nieco inną drogą. To nie był pierwszy czwartek od odkrycia, że Agnieszka[1] już tutaj nie mieszka, ale dopiero dzisiaj, kiedy tak brnęłam w śnieżnej zadymce, która na mnie się roztapiała, dotarło do mnie, że zniknęła jedna z absurdalnych zalet tej drogi. Chodziłam nią nie tylko dlatego, że między blokami (a nie wzdłuż dwupasmówki koło stadionu) i że jeden przystanek mniej tramwajem, ale po części dlatego, że po drodze był koci paśnik, gdzie czasem kłębiły się i wygrzewały na słońcu puchate burasy, a po części, że zawsze miałam nadzieję na przypadkowe spotkanie Agnieszki. Że zobaczę ją w alejce, zamacha do mnie, podejdę, wymienimy kilka ciepłych zdań i rozejdziemy się każda w swoją stronę. Przypadkowe spotkanie, które nic nie zmieni, ale zostawi cieplejsze poczucie, że świat jest całkiem miłym miejscem. Paradoksalnie, smutno mi dziś było głównie z tego powodu, że idąc tą drogą nie będę już mieć nadziei na spotkanie, a nie dlatego, że od dawna rozglądałam się na darmo.
[1] Agnieszka ma na imię inaczej, ale to mi pasowało do melodii.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 19, 2009
Link permanentny -
Kategoria:
Moje miasto
- Skomentuj
Wczoraj pierwszy raz od tygodnia widziałam słońce (i to tylko dlatego, że na chwilę wyjechałam z Polski). Było ciepło, pachniało wiosną i było JASNO. Dzisiaj, żeby się nie przyzwyczajać, było buro, syfnie i ohydnie. Kef namówił mnie na Gołębnik na Wielkiej, a właściwie w bramie między Wielką a Wodną. Gołębnik przyzwoitą kawiarnią jest, acz to bardzo ekstraordynaryjny pomysł, żeby w niedzielę nie karmić ludzi niczym sensownym, tylko dawać kawę i ciastka. Za to brama jest naprawdę pięknym miejscem, zwłaszcza jak na górze jest coś więcej niż szare chmurzyska.
Poznań zresztą, nawet pluszastą zimą, to miłe miejsce. Fascynuje mnie, że można mieszkać w Poznaniu kilka-kilkanaście lat, ba! nawet można urodzić się w Poznaniu i nie znać miasta. Nie znać i dalej poruszać się po trójkącie dom-praca-szkoła. Nie, nie fascynuje. Przeraża. Nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. W Arsenale, który może jest i brzydki jak kupa, ale ma pełną dziwnych książek księgarnię, znalazłam piękny album "Secesja w Poznaniu" Skuratowicza. Mnóstwo zdjęć kamienic i willi na Jeżycach, Grunwaldzie i Łazarzu, detali architektonicznych i kawałek historii miasta z okresu, kiedy było czymś więcej niż jednym z polskich miast z zapasami fachowców do wynajęcia. Bardzo piękny album (można pokazać niemieckojęzycznym fanom Poznania, bo treść jest również w skompresowanej wersji niemieckiej). W zasadzie część moich zdjęć mogłabym opatrzyć podpisami z albumu. TŻ znalazł równie wesołą książkę - "Kryminalną historię Poznania" Pleskaczyńskiego i Specyała, również ze zdjęciami, acz niekoniecznie utrzymanymi w okolicach architektonicznych (tak, są gołe panie).
Poza tym chciałabym się zdrzemnąć i obudzić wiosną. Męczy mnie zima i wprowadza w depresję.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 8, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 6
Przed pracą pojechałam do banku, żeby odzyskać dostęp do konta. Mission failed, albowiem najbliższy bank czynny od 10. Ale ja nie o tym. Idę na przystanek, lokalizuję brak biletu, wchodzę do śmierdzącego przeraźliwie sklepiku spożywczego w piwnicy. Wygrzebuję monety, żeby kupić bilet. Za mną przebiera w prasie szmatławej starsza, chudziutka, siwowłosa pani. "Co, Faktu już nie ma?! A tak się spieszyłam. Bo pani kochana, ja najbardziej lubię ten po weekendzie, bo jest najwięcej wypadków. No ale jak nie ma, to pani kochana daj mi dwie paczki Poznańskich".
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 2, 2009
Link permanentny -
Kategorie:
Moje miasto, Projekt Jeżyce
- Komentarzy: 3