Ja mam najśmieszniej z walką francuskiego z niemieckim. Niemiecki znam tam sobie, ale w krajach niemieckojęzycznych ogólnie sobie radzę na poziomie knajpa/muzeum/zbiorkom/sklep (szału nie ma), francuskiego tylko podstawy (acz kartę w knajpie jestem w stanie chłopu streścić prawie w całości, wykładam się dopiero na poziomie czegoś w typie żabnicy), więc jak próbuję sklecić coś po francusku, to wbija mi się i tak ten marny niemiecki tam, gdzie brakuje mi francuskiego.