Teraz to i ja będę musiała tę saltimboccę ;-)
(robię coś podobnego z fetą i bazylią, ale to wygląda na jeszcze lepsze)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Y. zabrał nas z całą rodziną do Mollini. Pierwszy raz byłam w Mollini - bardzo mi się, aczkolwiek onieśmielają mnie wyprasowane obrusy (zwłaszcza że w miejscu, gdzie dostawiony jest fotelik, szybko gładkość i bezplamistość obrusa znika), płócienne serwetki i specjalne sztućce do każdej potrawy. Pierwszy raz jadłam saltimboccę - i ubolewam tylko, że tak późno. Będę musiała zacząć robić sama, niestety.
Ale najfajniejszą rzeczą w Mollini jest widok na kamienice na Świętym Marcinie (i regał z winami; jednak tak jest dużo najfajniejszych rzeczy, nie tylko jedna). Jak będę duża, to sobie kupię niedużą garsonierę w tej okolicy, żebym miała blisko.