Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Pociągi bez nadzoru

Obudziłam się w nocy. Leżałam i słuchałam, jak kot Burszyk przewraca się z boku na bok (robi to z takim charakterystycznym westchnienio-stęknięciem), jak cykają świerszcze i wreszcie jak z daleka słychać przejeżdżający pociąg. Bardzo lubię ten dźwięk, jest na tyle daleko, że nie jest inwazyjny, a zawsze daje mi takie miłe poczucie zadowolenia z faktu, że jedzie gdzieś w świat, a ja jestem w moim ciepłym łóżku, otoczona kotami i aktualnie pomarańczową pościelą z satyny.

Wywąchałam ostatnio podczas leniwego spaceru kolejne miejsce, gdzie karmią śniadaniami.

W Republice Róż na placu Kolegiackim mają specjalną salę śniadaniową, bo restauracjo-kawiarnia jest czynna całodziennie, ale do godziny 12 (wcześnie, ale lepsze to niż nic). Śniadań mnóstwo - i najprostszych typu jajecznica z trzech do bardziej skomplikowanych zestawów dla dwojga z różnymi cudami. Wzruszyła mnie pozycja "Śniadanie królowej", rozpoczynające się od ginu z tonikiem, ale mimo wzruszenia i wskazówek pokazujących dobrze po jedenastej (ależ oczywiście, że TŻ ma zegarek ze wskazówkami) wybraliśmy urocze "Umówiłem się z nią na 9.00" (twarożek, wędlina, jajka, dżemik, kawa bądź herbata i warzywa dla dwojga).

Dla mniej odpornych graficznie - Fabryka Róż jest bardzo konsekwentna wzorniczo i jak ktoś nie daje rady usiąść w pastelowo-kwiecistym otoczeniu, to może się przenieść do ciemnej piwnicy. Tamże, tylko po schodkach w dół. Ja specjalnie obrzydliwa nie jestem, cenię konsekwencję, zwłaszcza że do ładnego wnętrza dobrana jest też ładna porcelana - niebieska i różowa seria Churchill Willow (Rosa i Blue). Porcelanową fetyszystką nie jestem, ale lubię pić herbatę z ładnej filiżanki.

W kwestii robotników na rusztowaniu - czas rozciągliwy jest. Postawili w ubiegłą środę, mieli rozebrać po dwóch dniach, czyli w poniedziałek(!). W poniedziałek przyjechali dość późno i na oko z solidnym kacem, rusztowanie zostawili, we wtorek nikt się nie pojawił, w środę i czwartek straciłam już poczucie sensu odkurzania balkonu, dzisiaj nikt się nie pojawił, a rusztowanie jak stoi, tak stoi. Czekam na kolejny poniedziałek. Wszakże nie mówili, który. Fękju, gudbaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 21, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 2

« Daria Doncowa - Żona mojego męża - Easy like a Sunday Morning »

Komentarze

wonderwoman

ha. przypomina mi się mój własny rodzony ojciec, który lat temu kilkanaście obiecywał mi coś na weekend (już nie istotne co), a gdy weekend nadchodził i owe obiecane rzeczy się nie działy, szyderczo mówił: "a mówiłem, w który weekend?"
Fala dla pipofletów z rusztowaniami.

Zuzanka

Najgorsze, że syfią. I na cały dzień blokują kotom balkon.

Skomentuj