Ślicznie!
Ale w przyszłym roku za homara, co?...
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Nie wierzę, nie obchodzę, nie wyznaję. Szczególnie nie ogarniam idei jasełek, gdzie dziecięta nieletnie są - w odzieniu przypadkowym a zabawnym - aktorami w spektaklu, którego nie rozumieją. Tym bardziej więc mnie dziwi, że przedszkole mojej córki potrafi z takiego spektaklu z kurduplowatymi aniołkami, wołkami, pasterzami, które w najmniej spodziewanym momencie potrafią gromko zawołać "mama!" czy zapytać, czy pod stajenką ma przyjść "osiołek teź", uczynić coś, co mnie wzrusza nie tylko dlatego, że uczestniczy w tym moja córka. Że jakkolwiek nie lubię kolęd, to moment, kiedy pakuje mi się na kolana podczas "Cichej nocy" odziana w białe giezełko uskrzydlona trzylatka i śpiewamy razem, fałszywie i myląc słowa, to jest TEN moment. Że żadne prezenty nie są już potem tak świetne, jak mała gwiazdka ze złotawej słomki, którą ciocia ściąga ze stroika dla każdego psztymucla wzrostu do 120 cm. To ta magia świąt we wspólnocie?