Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

(Nie)spodziewana zmiana planów

Czytałam dziś "Niebo pod Berlinem" Rudisa i przypomniała mi się notka Izy [2022 - link nieaktualny] o tym, że czyta się coś i trafia nagle na myśl, którą miało się właśnie w głowie:


"... jak byliśmy młodzi i głupi, ale też jakoś szczęśliwi (...) -opowiada pani Blume, a ja pytam, czy dzisiaj nie jest szczęśliwa, a ona mówi, że tak, ale tak jakoś znów inaczej, tylko że nie wie jak. Może dlatego, że człowiek wie, że jest szczęśliwy, dopiero wieczorem, kiedy się odwróci, rzadko rano, a teraz jest dopiero południe."

Zawsze robię plany na weekend, bo tak naprawdę w weekend jest Prawdziwe Życie (a w tygodniu, to wiadomo, jesteśmy cisi jak ta ćma). W tę sobotę był Photo Day w Muzeum Etnograficznym i z aparatem w ręku można było śledzić ślady poznańskich masonów i oglądać posągi z Wyspy Wielkanocnej. W niedzielę - pokaz największej w Polsce makiety kolejowej i ponad 180 jeżdżących po niej pociągów. A na wypadek pogody miałam w planach dwa wielkopolskie pałacyki, reklamujące się świetnymi kuchniami i parkami. Po czym ze względu na rozwlekającą się popołudniową drzemkę latorośli plany poszły w buraki, co zaowocowało u mnie narastającą irytacją. Irytację przespałam po południu i tak naprawdę dopiero wieczorem potrafiłam ocenić, że to był dobry dzień. Pełen bobrowania w świeżej pościeli, huśtania na kocyku, Majowych zachwytów nad toporną acz błyszczącą biżuterią z domu mody Ives Rocher, pysznego rosołku, "Akademii Pana Kleksa" i takich małych drobnych rzeczy.

Chciałabym dojrzeć pewnego dnia do tego, żeby umieć ocenić dzień w trakcie, a nie dopiero z perspektywy wieczoru.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 25, 2010

Link permanentny - - Komentarzy: 5

« Taxi i superbohaterowie po amerykańsku - . »

Komentarze

yacoob

Przyznam, że czasami czytając tego typu notki mam ochotę pierdolnąć to wszystko i wyjechać w Bieszczady. W sensie, czasami to chciałbym mieć takie kłopoty.

No offense.

Zuzanka

@yacoob, nie rozumiem sarkazmu. Zwłaszcza u Ciebie.

wonderwoman

każdy by chciał tak umieć. ale nie wiem czy to możliwe.
(a tak zupełnie serio, to myślałam że tylko ja się wkurzam na siebie wieczorem że nie umiałam w ciągu całego dnia, docenić tego zwykłego, cichego szczęścia)
może trzeba się w tym ćwiczyć? żyć chwilą?

iza

Z książki wniosek, że nie da się ocenić przed wieczorem.
A nie chodzi chyba o to, żeby mieć tylko 'takie problemy", ale żeby nie zatracić się całkowicie w problemach finansowych i z szefem, i z ludźmi, i z samochodem/komputerem/psem/chomikiem/nową kanapą, i takich różnych, bo one są o wiele poważniejsze niż drobne uśmiechy, ale nie są tak do końca nasze. To są problemy, które musimy mieć, ale pomiędzy którymi trzeba znaleźć czas na małe zachwyty.

yacoob

To nie sarkazm, zwykła zazdrość :D W sensie, nie potrafię się np. zachwycać osiemdziesiątym szóstym zachodem słońca wrzucanym na blipa, bo... no właśnie nie wiem. Może po prostu jestem już smutnym wypalonym facetem.

I dlatego czasami się zastanawiam co i czy przegapiłem.

Skomentuj