:)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Krawędź lata. Najlepsza pora roku na świecie. Nawet poranek nie jest trudny.
Otwarte okno w sypialni nocą. Dźwięk pociągu, który jedzie gdzieś w świat, kiedy leżę wtulona w poduszkę i nigdzie się nie wybieram. Świat kręci się beze mnie.
Lipy. Już pachną. I piwonie. I jaśmin. W tym roku cykl kwitnienia następuje szybko i płynnie, nie zdążę się rozczarować, że skończył się bez, kasztanowce czy akacja, bo jest coś nowego.
Kot Burszyk, który jest na łóżku zawsze przede mną. A priori mruczący i absolutnie chętny na głaskanie; wyciąga w górę tygrysie łapy, pokryte futerkiem z jedwabiu i aksamitu.
I ten moment, kiedy dostaję rysunek z głowonogami. Zawsze mam na nim ogromne oczy i piękne piersi, bo wspomnienie o karmieniu jest od jakiegoś czasu najczęstszą historią, o której opowiedzenie prosi.